Bojowniczki o wolność od obowiązku ponoszenia odpowiedzialności za własne wybory po raz kolejny wyszły na ulicę, by demonstrować swój sprzeciw wobec uznania tzw. aborcji eugenicznej za niezgodną z Konstytucją RP. W ulicznej furii znowu pobrzmiewa głośny okrzyk: „To jest wojna!” Czy w wyobraźni inicjatorek wznowionych „strajków” mieści się perspektywa rzeczywistych skutków tej proklamacji? Nie od dziś bowiem wiadomo, że pierwszą ofiarą wojny jest nie tylko prawda, ale i… kobieta.
W istocie, jest to trwająca od pięciu dekad wojna kulturowa, której pierwszą ofiarą padła prawda o człowieku: „Stworzył więc Bóg człowieka, na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę” (Rdz 1, 27) W sposób szczególny ucierpiała na tym kobieta, którą zwiedziono obietnicą absolutnej wolności. W imię tego mirażu zniszczono w kobiecie jej najbardziej wewnętrzną strukturę moralną uzdalniającą ją nie tylko do miłości, ale też do prawdziwej wolności, gdyż – jak pisał Platon w dziele pt. Państwo, Prawa – „z wolności bez granic- niewola najzupełniejsza i najdziksza”.
Wesprzyj nas już teraz!
W efekcie na ulicznych demonstracjach widzimy dzisiaj kobietę wyzwoloną od wszelkich ograniczeń moralnych, walczącą o wolność od więzów natury, a wynikające z niej wytyczne są dla niej przeszkodą w swobodnym kształtowaniu kobiecego „ja”. To pokazuje, że wolność oderwana od prawdy prowadzi do egoizmu i negacji drugiego człowieka. Na końcu tej drogi zamiast obiecanego szczęścia oszukana kobieta doświadcza niewymownego cierpienia, przed którym chciała się ustrzec. Dlatego rację mają Ci, którzy w proklamowanej „wojnie” dopatrują się buntu wobec Boga. Ślepota umysłowa przeciwników Stwórcy nie pozwala im jednak dostrzec, że w swoim akcie nieposłuszeństwa wydali na siebie wyrok, gdyż bunt wobec Boga kończy się zawsze cierpieniem i zagładą człowieka.
Widzimy to gołym okiem zarówno w „aborcyjnych” statystykach, jak i w notowanych przez psychiatrów i psychologów licznych przypadkach tzw. zaburzeń posttraumatycznych, do których zaliczono syndrom postaborcyjny. Dla wielu kobiet doświadczenie straty abortowanego dziecka było przyczyną największego kryzysu w ich życiu. Smutek, poczucie pustki, winy, nieszczęścia, niepokoju, rozdrażnienie, całkowity brak radości to tylko przykłady stanów emocjonalnych z długiej listy skutków „zabiegu przerywania ciąży”, na końcu której widnieje rozpacz prowadząca w rzadkich przypadkach do samobójstwa.
Konsekwencje braku poszanowania życia poczętego odczuwa też nieraz cała jej rodzina, a nawet kolejne pokolenia. Zanika więź solidarności i jedności wynikająca z pokrewieństwa. Rodzina, która tradycyjnie była kolebką życia, staje się miejscem niebezpiecznym dla nienarodzonych dzieci, a to ma swoje społeczne następstwa. Brak szacunku do życia stanowi – jak pisał św. Jan Paweł II w encyklice Evangelium vitae – „radykalne zagrożenie dla całej kultury praw człowieka”. Trudno nie wspomnieć w tym miejscu sprawy polskiego pacjenta zagłodzonego w angielskim szpitalu. Przypadek ten potwierdza tylko obawy Papieża Polaka, który we wspomnianym dokumencie wyrażał zdanie, iż legalizacja aborcji prowadzi do relatywizmu i subiektywizmu moralnego, a w konsekwencji do zaniku prawdziwego ludzkiego współczucia, o czym mogliśmy się przekonać, śledząc komunikaty dotyczące tej tragedii.
Absolutna wolność, którą mami się kobiety na pro-aborcyjnych demonstracjach, wiedzie do absolutnej władzy jednych nad i przeciw innym i, tym samym, do tyranii silniejszych, uzurpujących sobie prawo do dysponowania życiem słabszych i bezbronnych. Takie są więc rzeczywiste skutki proklamowanej przez feministki „wojny”.
Anna Nowogrodzka – Patryarcha