29 grudnia 2020

Doradca prezydenta: niewydolność służby zdrowia przyczyniła się do wzrostu liczby zgonów

(Jerzy Milewski. Fot. wRealu24)

Kardiologia, kardiochirurgia, neurologia, onkologia odnotowują spadki – o mniej więcej połowę – liczby osób leczących się w sytuacjach kategorycznie wymagających pobytu w szpitalu. Te choroby nie zniknęły. Wydaje mi się, że ten jesienny wzrost liczby zgonów, oprócz faktu, że jest to sezon przeziębieniowy, związany jest z faktem kumulacji procesu załamywania się dostępu do świadczeń medycznych – powiedział Jerzy Milewski, lekarz, ekspert ds. rynków farmaceutycznych, członek Narodowej Rady Rozwoju przy Prezydencie RP.

 

 

Wesprzyj nas już teraz!

Gość Radia Wnet ocenił, że od początku tak zwanej pandemii w polityce władz zostało popełnionych wiele błędów, w tym również takie, których można było się ustrzec.

 

Podstawy tego działania albo są mi nieznane albo były logicznie sprzeczne – stwierdził lekarz.

Jerzy Milewski odniósł się między innymi do kwestii śmiertelności, która w Polsce w ostatnich miesiącach gwałtownie wzrosła.

 

Dane pokazują, że interpretacje tych zjawisk pozostawiają wiele do życzenia. W ubiegłych latach poziom zarejestrowanych w systemie PESEL zgonów ogółem był co roku niemal identyczny, łącznie z rokiem 2020, do końca września. Do tego momentu nie odnotowano żadnego wzrostu. Jakiś problem zaczął się pojawiać w październiku i listopadzie. To jest godne głębszej analizy, co jest kłopotliwe dlatego, że od początku jednym z największych błędów, jakie moim zdaniem popełniono, było to, że nie utworzono systemu centralnego gromadzenia danych tak aby można było te zjawiska obserwować i w sposób obiektywny opisywać – podkreślił medyk.

 

– Jeżeli przedstawiono nam teorię o zabójczym wirusie to dlaczego do końca września nie mamy żadnych zmian w liczbie zgonów ogółem? Nie mamy też zmian w poszczególnych kategoriach wiekowych. Drugą tezą, jaką nam uparcie wdrukowywano było to, że wszyscy mamy się izolować i postępować zgodnie z narzuconymi zasadami, ponieważ moralnie rzecz biorąc, odpowiadamy również za starszych, którzy będą umierać jeśli my do tego się nie zastosujemy. To był szantaż moralny – zauważył.

 

Zdaniem rozmówcy Magdaleny Uchaniuk, jedną z przyczyn ostatniego wyraźnego wzrostu śmiertelności jest niewydolność systemu opieki zdrowotnej.  

 

– Co do tego, czy mamy do czynienia z lekką, czy ciężką infekcją, to ciągle brak danych, ale pewne rzeczy są oczywiste. Działaniem spowodowano szereg zjawisk, które złośliwi nazywają epidemią strachu. Spowodowano stany lękowe dość powszechnie. Spowodowano załamanie się systemu opieki zdrowotnej. Szereg klinik, oddziałów bardzo zmniejszyło aktywność albo wręcz wstrzymało zabiegi planowe. Szereg osób z powodu tego lęku nie trafiło do szpitala. Szereg osób trafiało zbyt późno – wyliczał Jerzy Milewski.

 

Kardiologia, kardiochirurgia, neurologia, onkologia odnotowują spadki o mniej więcej połowę liczby osób leczących się w sytuacjach kategorycznie wymagających pobytu w szpitalu. Te choroby nie zniknęły. Wydaje mi się, że ten jesienny wzrost liczby zgonów, oprócz faktu, że jest to sezon przeziębieniowy, związany jest z faktem kumulacji procesu załamywania się dostępu do świadczeń medycznych – ocenił.

 

Lekarz nie zgadza się na nazywanie specyfiku przeciwko COVID-19 szczepionką. Woli określać go jako „preparat molekularny”. – Jakie on spowoduje efekty w naszym metabolizmie, szczególnie metabolizmie kwasów nukleinowych i białek, tego naprawdę nie wiemy. To jest coś, co dopiero będziemy obserwować w przyszłości – zauważył.

 

Z tego co wiem z doniesień, źródeł naukowych, od ekspertów z zakresu biologii molekularnej, takie kategoryczne twierdzenie [o braku ingerencji „szczepionki” w materiał genetyczny człowieka red.] jest nieuprawnione. Jest bardzo wiele elementów wiedzy już zgromadzonej w tym zakresie, które wskazują na to, że taki efekt może nastąpić. Niektórzy mówią, że on najprawdopodobniej będzie, inni, że ryzyko jest niewielkie. Ale nikt nie mówi, że to jest wykluczone – podkreślił lekarz.

 

– Zasadniczo mRNA nie wchodzi do jądra komórkowego jako takie. Natomiast może spowodować pewne efekty w cytoplazmie, choćby podlegać odwrotnej transkrypcji do DNA i wtedy już droga do jądra jest otwarta – sprecyzował. – W naszym genomie mamy około 60 procent materiału genetycznego pochodzenia wirusowego. On tam jakoś się znalazł.

 

Jak zatem medyczny praktyk i ekspert odniósłby się do kwestii zasadności przyjmowania „szczepionki”?

 

Nie chciałbym znaleźć się dziś w skórze lekarzy praktyków, którzy będą musieli odpowiadać pacjentom na takie pytania. Uważam, że mimo wszystko trzeba się trzymać starej lekarskiej zasady: „Po pierwsze nie szkodzić”. Należy zachować dużą ostrożność – odparł.

 

Wypowiedział też opinię dotyczącą strategii postępowania względem epidemii COVID-19.

 

Jeżeli mielibyśmy posuwać się dalej w całym tym procesie, zgodnie z logiką, która jest nam do tej pory narzucona, należałoby w tej chwili uznać, że duża część społeczeństwa jest po infekcji, ma odporność, że kategorie wiekowe poniżej 60 lat podlegają na pewno niewielkim ryzykom. Jeżeli zaś mamy niejasność co do zagrożenia w grupach osób starszych, czy też w inny sposób potencjalnie narażonych, powinniśmy zaadresować tę „szczepionkę” wyłącznie do tych kategorii. Ograniczyć proces szczepień, oczywiście dobrowolnych, do osób, którym teoretycznie cokolwiek zagraża – odpowiedział.

 

Nie rozumiem programu szczepień całego społeczeństwa w tym stanie rzeczy – stwierdził Jerzy Milewski.

 

 

Źródło: Radio Wnet

RoM

 

 

 

 

 

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij

Udostępnij przez

Cel na 2025 rok

Zatrzymaj ideologiczną rewolucję. Twoje wsparcie to głos za Polską chrześcijańską!

mamy: 407 907 zł cel: 500 000 zł
82%
wybierz kwotę:
Wspieram