Czy średniowieczny falsyfikat może zatrzymać pandemię? – napisał na Twitterze były minister Radosław Sikorski w odpowiedzi na informację o wystawieniu Całunu Turyńskiego w Wielką Sobotę. W kolejnych wpisach kpił z katolików i jednej z najważniejszych relikwii Kościoła.
Radosław Sikorski w odpowiedzi na informację portalu wPolityce.pl o nadzwyczajnym wystawieniu na widok publiczny Całunu Turyńskiego, określił go mianem „średniowiecznego falsyfikatu”. – Czy średniowieczny falsyfikat może zatrzymać pandemię? – napisał.
Wesprzyj nas już teraz!
Wpis spotkał się z lawiną krytyki ze strony internautów. Wytykali byłemu ministrowi nie tylko brak wiedzy nad stanem badań nad Całunem, ale zarzucali wprost kpiny z katolików i ich wiary. Odpowiadając na krytykę, Radosław Sikorski nie przestawał w atakach.
– Czy Chrześcijaństwo wymaga wiary w fałszywe relikwie, których wiek został ustalony na prośbę samego Kościoła? – przekonywał.
Były minister obrony narodowej powielił podstawowy mit dotyczący Całunu, sugerujący, iż jedna z najważniejszych relikwii Chrześcijaństwa powstała w średniowieczu. Rzeczywiście, taki wniosek wysnuto z badania metodą radiowęglową w 1988, które jednak spotkało się z serią wątpliwości.
– Datowanie rzeczywiście wykazało przełom XIII i XIV wieku. Pojawiło się jednak mnóstwo zastrzeżeń. Pierwsze z nich dotyczyło samej metody. Fizyka bowiem mówi, że nie wiadomo czy datowanie obiektów płaskich ma jakikolwiek sens – istnieje teoria wymiany materii, według której obiekty mogą się wymieniać atomami. W przypadku obiektów trójwymiarowych nie ma tej trudności, bo próbki pobiera się z wnętrza, co w wypadku płócien jest oczywiście niemożliwe – Całun ma 1 milimetr grubości – mówił w rozmowie z PCh24.pl Krzysztof Sadło, Dyrektor Komitetu Duszpasterskiego Polskiego Centrum Syndonologicznego (PCS), kurator wystawy Całunu przy Sanktuarium św. Jana Pawła II.
– Po drugie, rogi i brzegi to nie jest dobre miejsce do pobierania próbek. Pomijając kwestię, że z Całunu należało wyjąć przynajmniej cztery próbki z różnych miejsc, to rogi są miejscami gdzie w ciągu wieków zebrało się najwięcej zanieczyszczeń – podkreślał.
– Amerykański chemik Raymond Rogers, który przez całe dziesięciolecia był przeciwnikiem autentyczności Całunu, widząc jak bardzo nierzetelne z punktu widzenia naukowego było datowanie (pomijając już kwestie polityczne), postanowił przeprowadzić własne badania badając poziom utlenienia waniliny. Znajdująca się w lnie wanilina jest nietrwała, w takim klimacie jaki panuje w Europie i na Bliskim Wschodzie utlenia się w około 1500-2500 lat. W niciach z Całunu Rogers nie zaobserwował już żadnych pozostałości waniliny, co wskazywało, że płótno ma co najmniej 1500 lat. Natomiast len znajdujący się na rogu, z którego pobrano próbkę do datowania radiowęglowego wykazuje zawartość ok 40 proc. nieutlenionej waniliny – oznacza to, że jest zauważalnie młodszy od pozostałej części płótna – wskazał.
Jak podkreśla Sadło, autentyczność Całunu potwierdza ok. 95 proc. badań. – Jednak nawet gdyby udało się ją udowodnić na 100 proc., to i tak wydaje się, że niewiele to zmieni: zawsze znajdą się ludzie, którzy będą twierdzić, że Całun jest dziełem kosmitów oraz tacy którzy powiedzą, że „w takim razie mamy kolejny dowód na to Jezus był postacią historyczną i został zamordowany tak jak jest napisane w Ewangelii, ale nie potwierdza to przecież jego boskości” – uważa. Żeby całkowicie uznać wiarygodność Całunu potrzeba jednak prawdziwego spojrzenia z wiarą.
– Po sześciu i pół roku pracy z Całunem dochodzę do wniosku, że najważniejsze pytanie jakie sobie można przed nim zadać, to nie pytanie o jego autentyczność, ale pytanie DLACZEGO wydarzyło się to, co zostało na nim przedstawione i co to ma wspólnego z naszym życiem? Czyli pytanie dlaczego Jezus umarł i czemu ta śmierć mnie dotyczy? – zaznacza Krzysztof Sadło.
Źródło: wpolityce.com / Twitter.com
PR