Kryzys koronawirusowy to niejedyna bolączka współczesnego świata. Afryka wschodnia i Półwysep Arabski mierzą się z innym problemem przywołującym na myśl biblijne plagi. Chodzi tu o ataki szarańczy grożące klęską głodu w najuboższych krajach. Co więcej, istnieje ryzyko, że żarłoczne owady dotrą także do Europy.
Plaga szarańczy we wschodniej Afryce rozpoczęła się już na początku roku. Nadciągnęła nad Somalię, Etiopię i Kenię, trafiła do południowo-zachodniej Azji, do Sudanu a następnie państw Półwyspu Arabskiego. Następnie kolejna fala tych szkodników od strony Indii i Pakistanu przeszła do państw Zatoki Perskiej.
Wesprzyj nas już teraz!
Klęska we wschodniej Afryce jest największa od 70 lat. Pojedynczy rój szarańczy składa się z kilku miliardów owadów. Przenoszone przez wiatr pochłaniają kukurydzę, arbuzy czy fasolę.
Nicholas Bariyo na łamach „The Wall Street Journal” zauważa, że w Somalii rój szarańczy zniszczył farmę wielkości Oklahomy. Z kolei w Kenii liczące wiele miliardów roje pożarły zboża o powierzchni 800 mil kwadratowych. Nie pomogła nawet zmasowana akcja owadobójcza. W niektórych regionach wschodniej Afryki szarańcza niszczy dziennie żywność mogącą wykarmić 81 milionów osób.
„Business Insider” podaje, że szarańcza pustynna jest w swym gatunku najbardziej niszcząca. Cechuje się szybkim wzrostem i ogromnym apetytem. Niszczy tysiące akrów pól uprawnych we wschodniej Afryce. ONZ wzywa do pomocy międzynarodowej. Przedstawiciele organizacji boją się bowiem, że liczba zniszczonych pól zwiększy się nawet pięciokrotnie.
Jak z kolei zauważa Paul Driessen na łamach „The Heartland Institute”, plaga szarańczy niszcząca wschodnioafrykańskie zbiory prowadzi do ryzyka śmierci i głodu dziesiątków milionów osób.
Wschodnioafrykańska Desert Locust Control Organization (Organizacja Kontroli Szarańczy Pustynnej) okazała się nieprzygotowana na plagę. Problemy polegały na braku pestycydów, środków technicznych zwalczających robaki, co z kolei stanowiło pokłosie braku funduszy. Tymczasem, jak zauważa Paul Driessen, plagi szarańczy nie stanowią bynajmniej novum w dziejach ludzkości.
Obecne roje powstały na pustynnych terenach Somalii, Jemenu i Omanu. Cechą charakterystyczną tych terenów obok klimatu jest dominacja wojny i braku ładu państwowego. To zaś utrudniło efektywny monitoring szarańczy. Tymczasem gdyby ją w porę wykryto, mogłaby zostać spryskana środkami owadobójczymi, zanim jeszcze poszczególnym osobnikom wykształci się umiejętność lotu. Jednak klasa polityczna dotkniętych plagą krajów, oprócz zaleceń oenzetowskich, kierowała się innymi priorytetami, wynikającymi z zaleceń sponsorów. Chodzi o wybory, utrzymanie infrastruktury i zmiany klimatyczne.
Według Paula Driessena, głębszy problem stanowi uzależnienie rządzących biednymi krajami Afryki od funduszy Unii Europejskiej, ONZ, Banku Światowego oraz ekologicznych organizacji pozarządowych. To dzięki tym środkom same władze państw Czarnego Lądu żyją na godziwym poziomie, gdy zwykli ludzie w ich społeczeństwach cierpią nędzę. Tymczasem agenda tych globalnych organizacji obejmuje tradycyjnie wsparcie dla naturalnego niezależnego rolnictwa, wolnego od zachodniej technologii takiej jak pestycydy. Wynika to z obawy o skutki uboczne tychże. Tymczasem, jak podkreśla autor jest to równie bezsensowne jak rezygnowanie z chemioterapii z powodu skutków ubocznych z nią związanych.
Z drugiej strony niektórzy wciąż usiłują wyjaśnić problem szarańczy w kategoriach kryzysu ekologicznego. Zdaniem sekretarza generalnego ONZ António Guterresa, ocieplanie się wód morskich powoduje zwiększenie liczby cyklonów, co zaś sprzyja rozprzestrzenianiu się szarańczy.
Problem szarańczy nakłada się na epidemię koronawirusa, co może spotęgować kryzys. Istnieje bowiem możliwość przeniesienia się szarańczy do południowej Europy. Tymczasem już teraz wskutek kryzysu zdrowotnego w Niemczech brakuje ponad 300 tysięcy pracowników sezonowych do pracy przy zbiorach. We Francji potrzeba zaś miliona do pracy w rolnictwie oraz 200 tysięcy do zbioru szparagów i truskawek.
W kontekście obecnej inwazji szarańczy Paul Driessen przypomina fragment Księgi Wyjścia: „Szarańcza przyleciała na całą ziemię egipską i opuściła się na cały kraj egipski tak licznie, że tyle szarańczy nie było dotąd ani nie będzie nigdy. I pokryła powierzchnię całej ziemi. I ciemną stała się ziemia od szarańczy w takiej ilości. [Szarańcza] pożarła wszelką trawę ziemi i wszelki owoc z drzewa, który pozostał po gradzie, i nie pozostało nic zielonego na drzewach i nic z roślinności polnej w całej ziemi egipskiej”.
Źródła: heartland.org / twojapogoda.pl/ businessinsider.com/ Wall Street Journal / nymag.com / wpolityce.pl
mjend