„Nie byłoby upadku komunizmu w Europie, gdyby nie wydarzenia w Polsce w 1980 roku”, napisał w mediach społecznościowych premier Mateusz Morawiecki. Szef polskiego rządu podkreślił, że to „Solidarność” zaczęła „podkopywać” mur berliński – granicę „żelaznej kurtyny”.
W sobotę Niemcy świętowali 30. rocznicę upadku muru berlińskiego, czyli symboliczny koniec zimnej wojny i komunizmu w Europie. Długi na 156 km system umocnień przez 28 lat szczelnie oddzielał zachodnie sektory Berlina od ich wschodnioberlińskiego i NRD-owskiego otoczenia. 9 listopada 1989 roku otwarto wszystkie przejścia graniczne w podzielonym dotąd mieście.
Wesprzyj nas już teraz!
Premier Mateusz Morawiecki podkreślił, że w 1989 roku nie trzeba było być wizjonerem, by przewidzieć upadek muru berlińskiego. „Od chwili, gdy w Polsce w czerwcowych wyborach 1989 roku komuniści otrzymali od Polaków czerwoną kartkę (a mimo tego dalej pozostali na boisku, jak się potem okazało, w roli faworyta), było kwestią czasu, kiedy upadnie mur, a potem ZSRS. Pozostała tylko kwestia, co dalej?”, napisał na swoim profilu na Facebooku.
Szef rządu dodał, że „upadek muru berlińskiego 9 listopada 1989 roku stanowił cezurę w dziejach Niemiec”.
„A że Niemcy już wówczas były państwem, które mobilizowało siły do przewodniczenia w przyszłej EWG/Unii Europejskiej, ten dzień stał się symbolem upadku komunizmu w całej Europie. Inaczej niż w Polsce, gdzie komuniści zapewnili sobie miękkie lądowanie”, ocenił.
Morawiecki podkreślił również, że nie byłoby upadku komunizmu w Europie, gdyby nie wydarzenie w Polsce w 1980 roku. Dodał, że to „Solidarność” rozpoczęła podkopywać mur – także mur berliński – który runął.
„Niestety, kiedy w Polsce elity polityczne nawzajem sobie gratulowały grubej kreski i rewolucji bez rewolucji, to w Niemczech trwał proces dekomunizacji. W dawnym NRD zwolniono około 70 proc. prokuratorów i sędziów z czasów komunistycznych. U nas pozostawiono niemal wszystkich”, zaznaczył.
Źródło: Facebook
TK