„Polski Kościół nie był przygotowany na brutalny atak. Nastąpił on z kilku stron. Najpierw szumną premierę miał słaby film Kler autorstwa Wojciecha Smarzowskiego, potem rzecz poprawił Tomasz Sekielski. (…) Po fazie przypisywania stanowi duchownemu najgorszych zboczeń pojawiło się hasło ataku na hierarchów. Czekano tylko na pretekst do rozpoczęcia akcji”, pisze na łamach tygodnika „Niedziela” red. Witold Gadowski.
W ocenie publicysty wrogowie Kościoła tylko czekali na sygnał do ataku. Pretekstem stała się dla nich znakomita homilia abp. Marka Jędraszewskiego, w której „metropolita krakowski porównał ideologię homopolitycznej ostentacji z ideologią zbrodniczego komunizmu”. Jak dodaje: „Natychmiast spuszczono z łańcucha wszystkie propagandowe psy. Rozpoczęła się agresywna kampania zaszczuwania arcybiskupa. Po raz pierwszy neomarksiści zaatakowali w Polsce tak brutalnie”.
Wesprzyj nas już teraz!
„W tej kampanii nie ma miejsca ani na prawdę, ani też na zwyczajny wstyd czy odrobinę szacunku dla wartości drogich większości mieszkańców naszego kraju”, zauważa Witold Gadowski. Jego zdaniem atak na Kościół oznacza, że Polska weszła w zupełnie nowy czas. „Czy XXI wiek będzie czasem prześladowania katolików w Polsce? Czy już dziś nie odmawia się wyznawcom Chrystusa możliwości publicznej walki o swoje wartości i przekonania? Czy już dziś rozwydrzone hordy bluźnierców nie bezczeszczą publicznie naszych świętych wartości i symboli? Czy księża nie stali się obiektami sterowanej nienawiści i pogardy?” – pyta.
Witold Gadowski przypomina, że według tzw. zegara śmierci, co 5 minut na świecie ginie ktoś tylko dlatego, że Chrystus Król jest jego Drogą, Prawdą i Życiem. Podkreśla jednocześnie, że w wielu działających firmach i korporacjach niemile widziane jest noszenie chrześcijańskich symboli, a „autorytetami moralnymi” są Jan Hartman, Joanna Senyszyn, Magdalena Środa i inni, którzy obrzucają Kościół najgorszymi kalumniami i wzywają do „rozprawienia się z chrześcijaństwem”.
„Gdyby polscy katolicy byli tacy, jakimi widzi ich Jan Hartman, to już od dawna paradowałby z rozbitym nosem i sińcami pod oczyma. Skoro tak nie jest, to oznacza, że katolicy w Polsce są spokojni, cierpliwi i nieskorzy do gniewu. W tej flegmatyczności polskiego katolicyzmu kryje się jednak także spore zagrożenie. (…) Jeżeli nie będziemy podejmować (…) walki o szacunek dla nas i naszych wartości, to w pewnym momencie istotnie może stać się coś niekontrolowanego i nieprzewidywalnego”, podkreśla Witold Gadowski.
„Nadchodzi nowa epoka i my musimy być do niej przygotowani. Słodkie lenistwo polskich katolików właśnie się kończy. Pieniądze na wywrócenie nam Polski do góry nogami płyną nad Wisłę szerokimi strumieniami, a tych, którzy będą mieli niegodziwość je podjąć, jest coraz więcej. To, co jeszcze kilka lat temu wydawało się nam nie do pomyślenia, dziś staje się faktem. (…) Pora jednak wykazać, że nasze deklaracje nie są jedynie rytualnymi pomrukami, ale mogą stać się stylem życia i formą skutecznej walki z tym, co do nas właśnie wpływa. Czas kanapowego katolicyzmu właśnie się skończył”, podsumowuje Witold Gadowski.
Źródło: Tygodnik „Niedziela”
TK