„Nadszedł w Polsce moment, w którym my – katolicy musimy powiedzieć sobie wyraźnie: albo damy się zepchnąć do defensywy i zastraszyć, albo twardo powiemy: nie zgadzamy się na zmienianie naszego kraju na modłę neomarksizmu, która chce nam wmówić, że mamy mniejsze prawa niż siły postępu”, pisze na łamach tygodnika „Niedziela” Witold Gadowski.
„To już nie jest kwestia smaku, problem łagodności i tłumaczenia czegokolwiek tym, którzy doskonale zdają sobie sprawę, do czego zdążają. Musimy zrozumieć jedną prawdę: oni nie mają dobrej woli!”, podkreśla publicysta.
Wesprzyj nas już teraz!
W ocenie Witolda Gadowskiego katolicy w Polsce stanęli oko w oko z agresją homopolityki i obsesją spychania religii do czterech ścian, jakie wcześniej nie miały miejsca w Rzeczypospolitej. „Chcą nam dziś wmówić, że to, co możemy jedynie tolerować, ma być bezwzględnie szanowane i afirmowane przez wszystkich obywateli”, zaznacza.
„Nie jest tak, że musimy się tłumaczyć z tego, iż chcemy, aby wyznawane przez nas wartości konstytuowały sprawy publiczne Polski. Nie musimy tłumaczyć się z tego, że dla nas instytucja małżeństwa zarezerwowana jest jedynie dla związku kobiety i mężczyzny. Choćby cały świat zaakceptował publiczne parady bezwstydu i homoseksualnego nierządu, to mamy prawo twardo mówić, że nie chcemy, aby polskie ulice zmieniły się w miejsca, gdzie bezkarnie drwi się z naszych świętości i zasad, które uważamy za najważniejsze”, tłumaczy Witold Gadowski.
Jego zdaniem polscy katolicy muszą w końcu zorganizować się i być solidarni, ponieważ tylko w ten sposób do wrogowie Kościoła dostaną jasny sygnał, że żaden wyznawca Chrystusa Króla nie da im się zastraszyć.
„Czas cierpliwości skończył się. Dalsza bierność wobec coraz bardziej zdumiewających ekscesów, dalsza tolerancja dla wzmagających się żądań dewiantów mogą sprawić, że niedługo zostaną przeforsowane prawa, które skutecznie zamkną nam usta”, podsumowuje Witold Gadowski.
Źródło: „Niedziela”
TK