Mimo, że we Włoszech tak zwana eutanazja formalnie nie jest legalna, to w praktyce może do niej dochodzić, i to zgodnie z prawem. Katolicki portal opisuje jeden z takich przypadków.
Wesprzyj nas już teraz!
Publicysta La Nuova Bussola Quotidiana zrelacjonował sprawę, która znalazła swój tragiczny finał w lutym obecnego roku. Trzy miesiące wcześniej 84-letni Claudio de Manzano trafił do szpitala w Trieście, z powodu prawostronnego paraliżu i niezdolności do mówienia. Wyznaczona przez sąd na osobę decydującą o leczeniu mężczyzny jego córka doprowadziła do zagłodzenia go, pomimo sprzeciwu personelu placówki.
Starszy człowiek nie zdążył wyrazić formalnej decyzji co do swojego losu. Jego córka twierdzi – rzekomo na podstawie rozmów z nim sprzed urazu – że nie chciałby pozostawać przy życiu niezdolny do samodzielnego funkcjonowania. Pan de Manzano, oprócz tego, że cierpiał na częściowy paraliż i utratę mowy, musiał też korzystać z odżywiania za pomocą sondy. Po tym, jak lekarze z oddziału udarowego szpitala Cattinara w Trieście odmówili odłączenia jej, córka zdecydowała na przeniesienie pacjenta do innej placówki. Tam znalazł się personel, który nie miał już takich dylematów. Mężczyzna zmarł z głodu i pragnienia, zaś jego prawna „opiekunka” zaskarżyła lekarzy z Triestu do sądu.
Analizując przebieg wydarzeń w opisywanej sprawie, portal relacjonuje faktyczny stan prawny dotyczący eutanazji we Włoszech.
„Po pierwsze: jak mówi ustawa nr 219, przedstawiciel prawny i tylko on decyduje o życiu i śmierci osób ubezwłasnowolnionych i niepełnosprawnych. Lekarze mogą się sprzeciwić (…). Ale jeśli sędzia zdecyduje, że pacjent musi zostać uśmiercony, lekarze nie mogą już się sprzeciwić. Jeśli zamiast tego, jak w opowiadanej tu historii, sędzia zgadza się z lekarzami, aby nie odłączać pacjenta, niewiele to zmienia, ponieważ wystarczy, że prawny przedstawiciel znajdzie „odpowiednią” klinikę, i tak osiągając cel w postaci eutanazji.
Druga nauczka: zasada samostanowienia idzie na strych i zostaje zastąpiona zasadą decyzji podejmowanej przez przedstawiciela prawnego i sędziego. Biedny pan de Manzano być może nawet zmienił zdanie – nie mógł mówić, jednak nie wykluczono, że był przytomny – ale tego, dzięki jego córce nigdy się nie dowiemy” – puentuje LNBQ.
Źródło: La Nuova Bussola Quotidiana
RoM