Rośnie liczba Amerykanów, którzy nie utożsamiają się z żadną religią. Obecnie stanowi ona 23,1 procent populacji USA. Oznacza to, że grupa ludzi twierdzących, że w nic nie wierzą, jest większa od katolików i ewangelików – podaje General Social Survey.
Badanie prześledziło szeroki zakres trendów amerykańskich od 1972 r. Politolog Ryan Burge, profesor z Eastern Illinois University, który przeanalizował dane zauważył, że różni „eksperci” mają kilka teorii na temat tego, dlaczego liczba „bezwyznaniowców” wzrosła tak dramatycznie w ostatnich dziesięcioleciach.
Wesprzyj nas już teraz!
– Jedna z nich jest taka, że wielu ludzi kłamało na temat swoich przekonań. Wielu zawsze było ateistami lub agnostykami, ale nie przyznawali się do tego, bo wcześniej w Ameryce było to kulturowo nie do przyjęcia – zauważył w rozmowie z „The Daily Mail”.
Przyczyniła się do tego również zmiana ideologii politycznych w kwestiach społecznych. – Inna teoria jest taka, że tzw. religijnie umiarkowani chrześcijanie twierdzili, że nie chcą bronić Jerry’ego Falwella i wszystkich antyhomoseksualnych i antyaborcyjnych liderów religijnych. Więc powiedzieli: „Wiesz co? Wychodzę”– zasugerował politolog.
Najbardziej ubyło protestantów. Ich liczba spadła o 62,5 procent od 1982 roku i obecnie stanowią oni zaledwie 10,8 procent populacji USA.
– Pomimo skandali związanych z wykorzystywaniem seksualnym, które ciągną się od lat, liczba katolików pozostaje stabilna – podkreślił Burge. – Katolicyzm jest jednak pod wieloma względami bardziej kulturowy niż religijny – dodał.
Burge zaznaczył, że Ameryka jest na dobrej drodze, by stać się coraz mniej religijnym krajem, postępując zgodnie ze wzorem, który pojawił się już w najbardziej rozwiniętych państwach Europy, w tym w krajach skandynawskich.
– Najważniejsze pytania dotyczą tego, jak będzie wyglądać religia w Ameryce. Teoria sekularyzacji dowodzi, że w miarę, jak kraje stają się bardziej uprzemysłowione i dostatnie, odrzucenie religii staje się bardziej znormalizowane – ocenił.
Amerykański profesor zaznaczył, że obserwował te zmiany „z pierwszej ręki” jako pastor w amerykańskim kościele baptystów. – Mój kościół słabnie – powiedział. – Mieliśmy 50 kongregacji w 2005 r., a teraz mamy 15. Prawdopodobnie będziemy musieli je zamknąć za kilka lat – podsumował.
W jego opinii „wymiera chrześcijaństwo”. To część większego trendu, który ma miejsce.
Warto jednak zauważyć, że wymiera przede wszystkim protestantyzm. Z badań wynika także, że więcej katolików faktycznie praktykuje swoją religię niż jeszcze w 1991 r. Przybywa konwertytów i katolików tradycyjnych.
Osiemdziesiąt procent Amerykanów wierzy, że istnieje życie po śmierci; ten odsetek nie zmienił się od 1990 roku. Trendowi laicyzacji szybko ulegają imigranci, ludzie młodzi, zwłaszcza o liberalnych poglądach.
Źródło: dailymail.co.uk / norc.org
AS