Wizyta z dzieckiem ze zwichniętą ręką u pielęgniarki – to wystarczyło, by przeciwko polskiej rodzinie Barnevernet rozpoczął postępowanie. Gdyby nie pomoc polskiego konsula w Norwegii, Sławomira Kowalskiego, rodzina zapewne zostałaby rozdzielona. Bo chodzić ma nie o dobro dziecka, ale o przejęcie dziecka.
O sprawie opowiadała w programie „Warto rozmawiać” rodzina państwa Iwańskich. Jak się okazało norweski urząd działał po donosie pielęgniarki. Nastąpiło przesłuchanie dzieci w szkole bez wiedzy rodziców. Przesłuchany został też ojciec dziecka. Zaniepokojeni rodzice skontaktowali się z konsulem Sławomirem Kowalskim, który podkreślił, że nie ma podstaw do wszczynania postępowania przez Barnevernet. Konsul doradził opuszczenie Norwegii. – Gdyby nie rozmowa z panem Sławkiem, decyzji byśmy nie podjęli. Otworzył nam oczy – podkreśliła pani Iwańska.
Wesprzyj nas już teraz!
Polski konsul znany jest z prężnego działania na rzecz polskich rodzin w Norwegii. Znane są przypadki, gdy jego praca była utrudniana, a służby uniemożliwiały mu kontakt z polską rodziną. Jak przypomniał Jerzy Kwaśniewski, prezes Ordo Iuris, każdy polski obywatel ma prawo zgłosić się do konsula o udzielenie ochrony, opieki. Obecność konsula jest gwarantowana prawem międzynarodowym. – Dlatego w tej sytuacji tak bulwersujące było, że policja i Barnevernet uniemożliwili obecności konsula – powiedział.
Za swoją działalność Sławomir Kowalski w 2016 roku odebrał tytuł Konsula Roku. Obecnie władze Norwegii chcą jego wydalenia z kraju. – Uważam, że jest to jeden z najlepszych konsulów, natomiast działania wobec niego są złamaniem przepisów i wszelkich standardów europejskich. Norwegia tym działaniem wpisuje się bardziej w politykę takich krajów jak Rosja czy Białoruś – powiedział poseł PiS Jan Dziedziczak.
Poseł ocenił, że zachowanie władz norweskich można odczytywać w kontekście niskiego przyrostu naturalnego Norwegii i dużej liczby imigrantów z innych kultur. W takiej sytuacji „możliwość asymilacji polskich dzieci jest bardzo atrakcyjna”. – Myślę, że dlatego szuka się pretekstu, żeby zabrać polskie dzieci i zrobić z nich Norwegów, których brakuje w Norwegii. To jest moja osobista teza, ale niestety całkowicie uzasadniona – dodał.
Jan Dziedziczak mówił też o tym, że brutalna ingerencja w mir domowy i prawa rodziny charakteryzowały kraje totalitarne. – Tu mamy brutalną grę, ingerowanie w pomysł rodziców jak wychować dzieci, ale też brutalną grę po prostu o dzieci. Brutalnie dbają o to, aby nie wychowywały się w polskich rodzinach, tylko stały się Norwegami lub Niemcami – podkreślił poseł.
Źródło: wpolityce.pl
MA