Ściąganie nad Wisłę imigrantów, w dużej mierze z krajów dość egzotycznych, jest celem rządu PiS. Oficjalnie chodzi o zasypanie wyrwy w rynku pracy. Priorytetem nie jest skłonienie do powrotu polskich emigrantów, ani naszych rodaków w ramach repatriacji. To wnioski wybijające z wypowiedzi Pawła Chorążego, wiceministra inwestycji i rozwoju.
Wiceszef resortu inwestycji i rozwoju wziął w czwartek udział w spotkaniu organizowanym przez Klub Jagielloński. Odpowiadał między innymi na pytanie, kogo w ramach swej polityki imigracyjnej chce ściągać do Polski rząd Mateusza Morawieckiego, m.in. dzięki ułatwieniom administracyjnym, i czy będą to przede wszystkim Ukraińcy oraz Białorusini, w ramach tzw. partnerstwa wschodniego.
Wesprzyj nas już teraz!
W rozmowie padły nazwy faworyzowanych państw: Ukrainy, Białorusi, Armenii, Gruzji, Azerbejdżanu i Mołdawii. Coraz więcej pozwoleń na pracę uzyskują przybysze z Uzbekistanu i Kazachstanu. Z kolei, nie mogą ponoć liczyć na specjalne traktowanie obywatele krajów Bliskiego Wschodu ze względu na kwestie bezpieczeństwa.
Według słów wiceministra, rząd zainteresowany jest ściągnięciem imigrantów ekonomicznych na stałe.
– Na ten moment to jest rzeczywiście sześć krajów z preferencjami. W tej chwili jest nowelizacja ustawy o rynku pracy, która daje dodatkowe preferencje, liberalizuje przepisy dotyczące łączenia rodzin. Na ten moment nie ma zmian prawnych, które wychodziłyby poza tę listę. Jeżeli mówimy o kierunkach, to są przede wszystkim: Wietnam, Indie, zresztą to znajduje odzwierciedlenie w statystykach przyjazdowych – stwierdził Paweł Chorąży.
Przedstawiciel rządu przyznał, że wciąż trwa dyskusja wewnątrz Rady Ministrów o tym, z których państw Polska ściągać będzie pracowników. Dotychczas dominowali Ukraińcy, jednak imigracyjny potencjał tego kraju powoli się wyczerpuje się. Nie wiadomo też, jakie ułatwienia przygotują rządzący dla przybyszów potencjalnie zainteresowanych przyjazdem do Polski. Na razie zdecydowali się na przykład dopłacać obcokrajowcom do czynszu za mieszkania, czy tez pomagać im w nauce języka.
4. Aroganckie stwierdzenie, że polscy repatrianci są za drodzy do sprowadzenia i nie znają języka. A następnie mówienie o ściąganiu imigrantów z takich krajów jak: Wietnam czy Indie i wydawanie na ich naukę języka, dopłatach do czynszów itd#PISoszukał
— Monika Piskorz (@piskorz_monika) 30 sierpnia 2018
Z kolei prezes Prawicy Rzeczypospolitej Krzysztof Kawęcki informował na łamach Naszego Dziennika, że w tym roku Polska przyjęła już 3 tys. imigrantów z Afganistanu, Algierii, Iraku, Iranu, Maroka, Tunezji, Turcji, Egiptu, Bangladeszu, Syrii i Libii.
W maju Rada Ministrów spotkała się z przedstawicielami Uzbekistanu w sprawie wiz pracowniczych. Uzbecy otrzymali ich już jak dotąd 1,2 tys., a planuje się przydzielenie kolejnych 3 tys. tego typu dokumentów.
Ponadto Warszawa planuje podpisanie z rządem Filipin dwustronnej umowy. Azjatom zależy na automatycznym przyznawaniu miejsca zamieszkania otrzymującym w Polsce pracę rodakom.
Jak ponadto podaje Krzysztof Kawęcki, zarówno Filipińczycy i Wietnamczycy otrzymają kartę pobytu na czas nieokreślony, zaś obywatele innych państw na lat 5. W planach rządu są rozmowy z Nepalem.
Co ciekawe, zgodnie z obowiązującymi zasadami, imigranci posiadający kartę tymczasowego pobytu, uprawnieni są do pobierania świadczeń w ramach programu Rodzina 500 plus. W 2017 obcokrajowcy mieszkający w Polsce otrzymali tym sposobem 25 milionów złotych.
Źródło: Facebook-Klub Jagielloński / Twitter-Monika Piskorz / nczas.com / „Nasz Dziennik”
RoM/NP