Ponury w swojej wymowie, parasolkowy, czarny protest aborcjonistek dotarł na Daleki Wschód. W Korei Południowej, gdzie zabijanie nienarodzonych jest prawnie ograniczone w podobnym stopniu jak nad Wisłą, grupa kobiet demonstracyjnie przyjęła tabletki wczesnoporonne. Celem barbarzyńskiej akcji było wywarcie wobec władz presji zmierzającej do wprowadzenia w tym kraju swobody prenatalnego dzieciobójstwa.
Wesprzyj nas już teraz!
Do morderczego happeningu doszło w stolicy kraju, przed Bosingak Bell Pavilion. Według relacji mediów, oprócz ponad setki kobiet w stanie błogosławionym, wraz z nimi podobne tabletki, ale nie wywołujące poronienia, przyjęło 30 innych. Chodziło o to by organa ścigania nie mogły zidentyfikować i ukarać rzeczywistych dzieciobójczyń.
Prawo Korei Południowej zakazuje zabijania dzieci poczętych od 1953 roku, z wyjątkiem przypadków zagrożenia życia matki, poczęcia w wyniku gwałtu bądź kazirodztwa, a także wówczas, gdy nienarodzone potomstwo nosi poważne wady genetyczne.
Od wielu lat w bardziej cywilizowanej części Półwyspu Koreańskiego środowiska proaborcyjne lobbują za ustanowieniem legalności pozbawiania życia ludzi, którzy jeszcze nie zdążyli przyjść na świat – w zgodzie ze standardami „nowoczesnego” świata.
With over 200,000 S Koreans signing a presidential office petition to decriminalize abortion, requiring an official response, the Blue House said they will look into the matter. Pro-choice rallies have been staged in central Seoul throughout November https://t.co/ZVW8eoKLjl pic.twitter.com/nI8Y9QqrBD
— Joseph Kim (@josungkim) 28 listopada 2017
Źródło: DoRzeczy.pl
RoM