Szwedzkie przedszkola to laboratoria inżynierii społecznej. Dzieci są zmuszane do porzucania „ról płciowych”. Chłopcy uczą się masować stopy i chodzą w sukienkach, a dziewczynki mają być hałaśliwe i bałaganić. Ten szwedzki „model” wychowawczy opisał „New York Times”.
NYT opisuje przykład z przedszkola na południu Sztokholmu. Nauczyciele uznali, że z dziećmi jest „coś nie w porządku”: chłopcy zachowywali się głośno, a dziewczynki były spokojniejsze i chciały, by brać je na ręce. Stwierdzono, że to zachowania zgodne z „tradycyjnym podziałem płciowym” – i wszczęto przeciwdziałania. Zabrano z pokoju zabaw wszystkie samochody i lalki. Chłopcom nakazano bawić się w kuchnię, dziewczynkom głośno krzyczeć „nie!”.
Wesprzyj nas już teraz!
To nie wyjątek, ale ogólnokrajowa norma. Jak informuje dziennik, szwedzki rząd wydał wytyczne dla wszystkich nauczycieli, by „przeciwdziałali tradycyjnym rolom płciowym i płciowym wzorcom”. Nawet ta lewicowa gazeta nie waha się nazwać tego wprzęganiem opiekunów w rolę „społecznych inżynierów”.
Jak czytamy w NYT, w szwedzkich przedszkolach nie mówi się do dzieci „chłopcy i dziewczynki”. Zamiast tego mówi się „przyjaciele” lub woła dzieci po imieniu. Zabawy organizuje się tak, by dzieci nie dzieliły się podług płci. W roku 2012 wprowadzono nawet neutralny płciowo zaimek „hen”, który powszechnie się przyjął, przenikając do codziennego języka.
Według badania opublikowanego w ubiegłym roku w „Journal of Experimental Child Psychology” wychowanie w „neutralnych płciowo” przedszkolach jest do pewnego stopnia skuteczne i sprawia, że dzieci rzeczywiście porzucają niektóre zachowania. Na przykład, twierdzą autorzy badania, absolwenci przedszkoli „nie wykazują silnej preferencji w zabawie do osób tej samej płci i rzadziej wygłaszają twierdzenia bazując na stereotypach”. Badacze nie wykryli jednak żadnej różnicy w „zwracaniu uwagi na płeć” przez dzieci, uznając, że może to mieć podłoże genetyczne.
Według NYT część nauczycieli ze szwedzkich przedszkoli jest sfrustrowana, bo ich praca w dużej mierze idzie na marne. Dzieci podczas zajęć są wprawdzie nauczane płciowej neutralności, ale i tak „chłoną stereotypy” z innych źródeł – billboardów czy bajek. – One przynoszą ze sobą tak wiele, cały świat. Nie jesteśmy w stanie tego zatrzymać – ubolewa cytowana przez dziennik nauczycielka.
Eksperyment rozpoczął się w roku 1996 z inicjatywy dziennikarza interesującego się antropologią i genderyzmem, Ingemara Gensa. Wprowadzono go najpierw w kilku placówkach. Jak podaje NYT, chłopcy musieli masować stopy innych chłopców, a dziewczynki – chodzić boso po śniegu i głośno wydzierać się przez otwarte okna. Jak tłumaczy w rozmowie z NYT Gens, „staraliśmy się edukować chłopców w tym, co potrafią już dziewczynki – i vice versa”. Jak dodaje, nie przejmował się zarzutami o indoktrynację dzieci, uznając, że „wychowywanie to zawsze indoktrynacja”.
Później eksperyment rozszerzano. Nauczyciele musieli na przykład oglądać nagrania wideo ze swojej pracy, by sprawdzać subtelne różnice, z jakimi podchodzą do dzieci odmiennej płci. Odkryto na przykład takie „błędy”, jak używanie w stosunku do dziewcząt bardziej złożonych zdań.
W roku 1998 wydano rządowe rozporządzenie, nakazując przedszkolom wspomniane już zwalczanie tradycyjnych wzorców płciowych oraz „zachęcanie dzieci do wychodzenia poza ograniczenia stereotypowych ról płciowych”. To, w jaki sposób poszczególne przedszkola realizują te wytyczne, zależy od dyrekcji.
NYT wskazuje, że w Szwecji pojawia się też krytyka tego modelu. Przykładowo prawicowa Partia Demokratów zapowiadała w roku 2014 powrót do normalności, ale nie udało jej się tego zrealizować. Dziennik cytuje też znaną szwedzką publicystkę i matematyk, Tanję Bergkvist, według której wielu Szwedów jest niezadowolonych z rządowej linii, ale po prostu „boi się” publicznie ją skrytykować. – Nie chcą być postrzegani jako przeciwnicy równości. Nikt tego nie chce – mówi Bergkvist.
Czy neutralne płciowo wychowanie ma efekty w dorosłym życiu? NYT cytuje 26-letnią Elin Gerdin, która w latach 90. chodziła do eksperymentalnego wówczas przedszkola. Wygląda jak normalna kobieta, ale… – To wybór, którego dokonałam, bo to ja. A to jestem ja, bo jestem produktem społeczeństwa – stwierdza Gerdin.
Nowe społeczeństwo może być inne. We wzmiankowanym na początku przedszkolu uczy się 3-letni Otto. Ubiera się w spódniczki, bo lubi ich wygląd. Jego matka tłumaczy, że nie zamierza mu mówić, iż chłopcy tak się nie ubierają.
Inny przykład to 2-latka, która była bardzo spokojna i lubiła czystość. W przedszkolu nauczono ją być głośną, krzyczeć, brudzić się i bałaganić. W ten sposób przezwyciężono w dziecku płciowe stereotypy – mówi z dumą nauczycielka.
Źródło: nytimes.com
Pach