„Bułgaria pokazuje swoją brzydką twarz” – komentuje niemiecka gazeta „Die Tageszeitung” decyzję rządu Bułgarii o odmówieniu ratyfikacji Konwencji Stambulskiej. Jak podaje „Katolickij Ogliadacz” premier Bułgarii poinformował o podjęciu przez jego rząd takiej decyzji ze względu na sprzeciw społeczny i obawy o stabilność państwa. Decyzja bułgarskiego rządu może stać się barierą do ratyfikacji Konwencji Stambulskiej przez całą Unię Europejską.
Oczekiwanie na ratyfikację
Wesprzyj nas już teraz!
Jeszcze w grudniu ubiegłego roku na feministycznym portalu organizacji „Bulgarian Fund for Women” zapowiadano, że Bułgaria ratyfikuje Konwencję Stambulską do końca 2017 roku („Bulgaria to ratify the Istanbul Convention by the end of 2017, a BFW round table reveals”, 20 grudnia 2017 r.). Dlaczego akurat na tym portalu nie ukrywano niecierpliwego oczekiwania takiej decyzji łatwo wywnioskować po zapoznaniu się z umieszczoną informacją o BFW: „Bulgarian Fund for Women” działa na rzecz „wspierania praw kobiet i dziewcząt, eliminowania stereotypów związanych z płcią, przemocą na tle płciowym i dyskryminacji, osiągnięcia równości płci we wszystkich sferach życia”.
Cele organizacji „Bulgarian Fund for Women” są więc zbieżne z treścią Konwencji Stambulskiej, której pełna nazwa brzmi „Konwencja o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej”. Jest to konwencja Rady Europy, a więc międzynarodowej organizacji rządowej, zrzeszającej prawie wszystkie państwa Europy (Białoruś jest kandydatem) oraz kilka państw z Azji. Łącznie do Rady Europy należy 47 państw, ponadto niektóra państwa angażują się w jej prace jako obserwatorzy RE. Rada Europy jest organizacją często myloną z organami Unii Europejskiej ale jej działalność koncentruje się na prawach człowieka a członkostwo w Radzie Europy jest niezależne od członkostwa w Unii Europejskiej.
Jaka walka z przemocą?
11 maja 2011 roku w Stambule w Turcji konwencja o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej została otwarta do podpisu. Dokument ma mieć zastosowanie w czasach pokoju i wojny, teoretycznie ma chronić wszystkie ofiary przed przemocą jednak uznaje się w nim, że kobiety i dziewczęta są narażone na przemoc ze względu na płeć częściej niż mężczyźni i chłopcy. Wybierając miejsce otwarcia do podpisu konwencji zrobiono to chyba nieświadomie. Stambuł jako największe miasto Turcji jest swego rodzaju symbolem tego państwa, w którym prawa kobiet, szczególnie w jego azjatyckiej części, są raczej – delikatnie określając – słabo chronione. W niezwykle tragicznej sytuacji są także Kurdyjki żyjące w Turcji, tworzące zbrojne oddziały do walki partyzanckiej na równi z mężczyznami. Tak więc turecki Stambuł jako miasto, od którego określa się konwencję antyprzemocową Rady Europy, nie brzmi przekonywująco dla przeciwników stosowania przemocy wobec płci pięknej.
Prawnicy krytykują dokument za jego sprzeczności z innymi aktami – np. Konwencją o Prawach Dziecka czy z Traktatem o Unii Europejskiej. Nie przeszkadzało to jednak Europejskiemu Komitetowi Ekonomiczno – Społecznemu w wezwaniu państw członkowskich do szybkiego ratyfikowania i stosowania Konwencji Stambulskiej.
Wśród polityków polskich konsekwentnej krytyce poddaje Konwencję Stambulską Marek Jurek, pokazując jej niebezpieczne strony – obok deklaracji walki z przemocą promuje ona wykorzenianie stereotypów takich jak np. niechodzenie przez chłopców w spódniczkach. Jako alternatywę dla Konwencji Stambulskiej Marek Jurek proponuje promocję „Karty praw rodziny”, wyrażającej myśl Kościoła na temat małżeństwa i rodziny oraz ochrony ich praw. Marek Jurek apelował także do rządu polskiego o jak najszybsze wypowiedzenie Konwencji Stambulskiej. Jak do tej pory z rządu płyną tylko sygnały o nie wycofywaniu się Polski z konwencji.
Bułgarski przełom i unijne naciski
Warunkiem ratyfikowania Konwencji Stambulskiej przez Unię Europejską jako całość konieczne jest ratyfikowanie dokumentu przez wszystkie państwa członkowskie. Tymczasem ratyfikowało ją dopiero kilkanaście spośród 28 państw UE, które ją podpisały. Decyzja bułgarskiego rządu może więc stać się przełomem w trwających procesach ratyfikacyjnych w krajach członkowskich UE.
Ogłoszona przez premiera Bojko Borysowa decyzja o zatrzymaniu dalszego procedowania ratyfikacji Konwencji Stambulskiej argumentowana jest brakiem poparcia dla jej przyjęcia wśród parlamentarzystów oraz obawami premiera przed pojawieniem się niebezpieczeństwa stabilności państwa bułgarskiego. Za przerwaniem procesu ratyfikacji konwencji przemawiają też badania socjologiczne, według których 63 proc. obywateli Bułgarii jest przeciwnych przyjęciu Konwencji Stambulskiej. Lider jednej z partii koalicyjnych, Wolen Siderow z „Zjednoczonych Patriotów” uważa nawet, że podjęcie próby ratyfikacji Konwencji Stambulskiej może zakończyć się upadkiem rządu premiera Borysowa i przedterminowymi wyborami. Jak pisze „Katoliczeskij Ogliadacz”, obecnie Bułgaria poddawana jest silnemu naciskowi ze strony Komisji Europejskiej, która wszelkimi sposobami chce zmusić Bułgarię do ratyfikacji Konwencji Stambulskiej, wprowadzającej ideologię gender, jakiej nie chcą Bułgarzy.
PK