– O wejściu Polski do strefy euro będziemy mogli myśleć wtedy, gdy stopień konwergencji będzie wysoki i będziemy mieli np. 70 proc. średniej zamożności i dojrzałości gospodarczej krajów strefy euro – powiedział w rozmowie z radiową Jedynką prezes NBP, Adam Glapiński.
Glapiński podkreślił, że nastąpi to za 20 lat, a może nawet 25 lub 30. Podkreślił także, iż zdaje sobie sprawę, że są grupy przedsiębiorców czy instytucje finansowe, które widziałyby Polskę w strefie euro jak najszybciej. – Generalnie dla większości gospodarki, społeczeństwa byłoby to pogorszenie sytuacji. Jest więc pytanie: po co to robić? – zaznaczył.
Wesprzyj nas już teraz!
Glapiński odniósł się także do wywiadu, jakiego udzielił premier Mateusz Morawicki pismu „Bloomberg”. Szef rządu, komentując ewentualne wejście Polski do strefy euro, zachował wstrzemięźliwość, twierdząc, iż nie jest przekonany, że problemy tej strefy się zakończyły. – Premier Morawiecki podtrzymał linię polską, która generalnie mówi, że w ogóle rozważanie takiej kwestii sensowne to może być, kiedy już stopień konwergencji będzie wysoki – zaznaczył Glapiński.
Glapiński zwrócił także uwagę, że NBP od lat monitoruje sytuację gospodarczą Polski, przygotowując studia na temat ewentualnych możliwości i konsekwencji przystąpienia naszego kraju do strefy euro. Zaznaczył również, że jeśli NBP oceni, iż Polska jest gotowa na taki krok, konieczne będzie referendum. – Musi być wola polityczna, żeby to zrobić, czy to jest sensowne w ogóle – podkreślił.
W czwartek, w Davos o ewentualnym wejściu Polski do strefy euro wypowiedział się także prezydent Andrzej Duda. – Polska powinna wejść do strefy euro wtedy, kiedy zarobki przeciętnego Polaka mniej więcej zbliżą się do średniej unijnej – przyznał prezydent.
Źródło: gazetaprawna.pl
ged