Tegoroczne Halloween we Francji było okazją do ulicznych zamieszek i starć z miejscową policją oraz strażą pożarną. Burdy miały miejsce głównie na osiedlach, gdzie mieszkają imigranci. W Lyonie i Tuluzie doszło do spalenia kilkudziesięciu samochodów. Z kolei w Troyes bitwa chuliganów z żandarmerią trwała blisko cztery godziny.
W tym roku w wielu miastach Francji podczas Halloween dochodziło do ulicznych burd i ataków na funkcjonariuszy policji oraz straży pożarnej (m.in. w miejscowościach Pau i Lons). Chuliganie podpalali kosze na śmieci, a także zaparkowane na ulicach samochody. Do zamieszek i przestępstw dochodziło głównie na osiedlach zamieszkanych przez imigrantów.
Wesprzyj nas już teraz!
W Lyonie zniszczono i podpalano 60 aut, a w Tuluzie spłonęło kilkadziesiąt kolejnych. Z kolei w Nantes uszkodzono 2 auta oraz policyjny radiowóz. Co ciekawe w miejscowości Orthez „ofiarą” bandytów padł również szkolny autobus. Do zamieszek i zniszczeń doszło także w Rennes, Brest oraz Valence. Aż czterogodzinna bitwa miała miejsce w blokowisku pod Troyes, gdzie tamtejsi mieszkańcy starli się z żandarmerią. Chociaż popularność Halloween zdaje się kończyć, to natężenie wandalizmu i chuligaństwa zdaje się powoli dorównywać „świętowaniu” nocy sylwestrowej, czy państwowego święta 14 lipca.
Importowane zza oceanu „święto” było przez lata wspierane przez handel i restauratorów, dla których przełom października i listopada był „martwym” sezonem. O ile w Polsce przed dniem Wszystkich Świętych obroty wzrastają, nad Sekwaną, gdzie 1 listopada utracił powszechny charakter świąteczny, panował handlowy zastój. Import wesołkowatego Halloween miał być receptą na jego ożywienie. Od pewnego czasu widać jednak schyłek jego popularności, a „zabawa” przybiera coraz bardziej wynaturzone formy. Także za sprawą zamieszkujących tzw. „wrażliwe osiedla” imigrantów.
Bogdan Dobosz
WMa