Po niemal trzech latach hodowca zwierząt futerkowych wygrał proces cywilny z niemieckimi ekologami. Został oskarżony o zniesławienie po użyciu wobec nich określenia „ekoterroryści”. To tylko jedna, mała wygrana potyczka, bowiem prawdziwa walka toczy się o nie tylko o rynek hodowlany, ale i o pieniądze jakie można zarobić na utylizacji odpadów stanowiących dziś pożywienie dla zwierząt.
Niewiele brakowało, a hodowca mógł być w tej samej sprawie poszkodowany dwukrotnie. Niemieccy aktywiści dokonali bowiem ataku na fermę norek, otworzyli klatki i zniszczyli część ogrodzenia. Wszystko dokumentowali niemieccy dziennikarze. Po tym zdarzeniu Szczepan Wójcik, prezes Fundacji Wsparcia Rolnika Polska Ziemia i hodowca norek, ekoaktywistów nazwał „ekoterrorystami”. Niemcy wytoczyli hodowcy proces o zniesławienie. Po prawie trzech latach sąd uznał, że Wójcik nie popełnił przestępstwa i go uniewinnił. Hodowca nie krył satysfakcji i zauważył, że nie ma nic przeciwko pokojowym protestom, ale w jego przypadku doszło do włamania na teren fermy i zniszczenia klatek i ogrodzenia.
Wesprzyj nas już teraz!
Ponadto Wójcik w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” stwierdził, że działania ekoaktywistów nie miały nic wspólnego z protestem, a chodziło o to, by z pomocą mediów i zmanipulowanych materiałów „udowodnić”, że warunki trzymania zwierząt w Polsce są fatalne. Celem jest wprowadzenie zakazu hodowli zwierząt futerkowych w Polsce.
„Polska jest znaczącym producentem skór: rocznie produkujemy około 10 mln skór norek, 250 tys. skór lisów i 50 tys. skór jenotów. Niemal w całości trafiają one na eksport, którego wartość wynosi około 500 mln euro” – podał „Nasz Dziennik”.
Rynkiem skór są żywo zainteresowani Skandynawowie. Niemcy zaś widzą korzyści w likwidacji hodowli i przejęciu rynku utylizacji odpadów mięsnych. Okazuje się, że polskie zakłady mięsne sprzedają dziś odpady hodowcom norek i lisów. Jeśli fermy znikną, odpady będą musiały trafiać do utylizacji, a większość takich firm kontroluje kapitał niemiecki. Do zgarnięcia byłoby wtedy nawet 600 mln zł rocznie.
Źródło: „Nasz Dziennik”
MA