Decyzja o przeprowadzeniu referendum w sprawie niepodległości Katalonii, przyjęta przez parlament tej wspólnoty autonomicznej, wpisuje się w trwający proceder podziału państw europejskich. Na liście krajów zagrożonych separatyzmem Hiszpania znajdowała się od dawna, choć jako całość funkcjonuje znacznie dłużej niż chociażby Niemcy, przez wieki podzielone na małe państewka. Niezależnie od tego czy referendum w Katalonii odbędzie się w zaplanowanym terminie 1 października czy też nie, rozdźwięk między Barceloną a Madrytem będzie się raczej pogłębiał. Przykład z Katalonii mogą wziąć niebawem kolejne regiony w Europie.
Katalonia jest wśród wspólnot autonomicznych w Hiszpanii tą, która wywalczyła sobie dużą samodzielność wobec rządu w Madrycie. Katalończycy dążyli do tego systematycznie od czasu upadku systemu gen. Franco w latach 70. XX wieku. Konstytucja przyjęta w 1978 roku dla całej Hiszpanii otwierała drogę do uzyskiwania praw autonomicznych, z czego liderzy katalońscy chętnie korzystali, zwiększając swoją samodzielność do poziomu porównywalnego do Baskonii. Różnica między Katalończykami a Baskami w walce o prawa autonomiczne polegała głównie na tym, że Baskowie sięgali do sprzecznych z prawem działań, z akcjami terrorystycznymi ETA włącznie.
Wesprzyj nas już teraz!
Bogata Katalonia wybrała drogę cichszą, ale równie skuteczną. Skala żądań podniosła się, gdy po wyborach do regionalnego parlamentu w Barcelonie większość przejęli autonomiści o mocno radykalnych poglądach, którzy już wprost zaczęli podważać jedność państwa hiszpańskiego, a szczególnie jedność Katalonii z resztą Hiszpanii. Przełomem stał się listopad 2015 roku i uchwalenie deklaracji niepodległości Katalonii. Zapowiedziano już wtedy, że w ciągu 1,5 roku będzie postępowało pokojowe, ale systematyczne odłączanie się Katalonii od Hiszpanii.
Decyzja o ustaleniu daty przeprowadzenia referendum niepodległościowego, podjęta w środę 6 września w Barcelonie, nie była więc zdarzeniem niespodziewanym, natomiast sposób jej podjęcia daje podstawy do podważenia z punktu widzenia konstytucji hiszpańskiej.
Skierowanie sprawy przeciw odpowiedzialnym za ogłoszenie referendum niepodległościowego przez prokuraturę Hiszpanii jest więcej niż pewne. Może dojść nawet do zastosowania bardziej radykalnych form prawnych przeciw separatystom ze strony aparatu bezpieczeństwa hiszpańskiego.
Należy więc spodziewać się, że Madryt nie dopuści do przeprowadzenia referendum za wszelką cenę, ale z konfliktu Barcelony z Madrytem obydwie strony wyjdą mocno pokiereszowane. Separatyści muszą spodziewać się ataku aparatu państwowego, walczącego o jedność Hiszpanii. Władze w Madrycie natomiast, wbrew sobie, zbudują w Katalonii represjami (niezależnie od ich siły) zwartą i zdeterminowaną opozycję o nastawieniu skrajnie separatystycznym. I być może taki długofalowy cel przyświecał części autonomistów z Katalonii, ponieważ poparcie dla wyjścia regionu z struktur państwowych powoli się już kurczyło.
Przykład Katalonii stanie się z pewnością przestrogą dla wielu państw w Europie, które dzisiaj też widzą u siebie problem separatyzmu i trudności w wyznaczaniu granicy między autonomią a całkowitą niepodległością. Na naszym kontynencie regionów, które zalicza się do potencjalnie zainteresowanych samodzielnością w różnych formach, jest dość dużo. Niektóre z nich myślą wyłącznie o autonomii lecz w niektórych z nich siły polityczne, dążące do pełnej niepodległości, mają dość duże poparcie i casus Katalonii może się powtórzyć.
W Wielkiej Brytanii to problem głównie Szkocji i Irlandii Północnej, we Francji Korsyki, we Włoszech kwestia planów Ligi Północnej, w Belgii rozdźwięku między Walonią i Flandrią. Jeśli do tego dodamy separatyzm w Donbasie na Ukrainie i Kosowa wobec Serbii to i tak nie będzie to jeszcze pełny obraz konfliktów, które tlą się w Europie.
Dla krajów europejskich ruchy separatystyczne i autonomistyczne są problemem nie tylko w codziennym działaniu, ale także w wypracowaniu jednolitego stanowiska i sposobu postępowania wobec prób powołania nowych struktur państwowych. W przypadku Europy probierzem akceptacji nowych państw lub quasi-państw są samozwańcze republiki w Donbasie i Republika Naddniestrzańska (Mołdawia) – nieuznawane jako państwa, ale funkcjonując jakby były państwami. Na drugim biegunie jest przypadek Kosowa – państwa które wydzieliło się z Serbii, ale nie jest uznawane nawet przez wszystkie państwa Unii Europejskiej. W szczególności te, które liczą się z realnym zagrożeniem separatyzmu na swoim obszarze. Do państw UE, które nie uznały Kosowa należą Słowacja, Rumunia i właśnie Hiszpania. Ta ostatnia – jak widać – trafnie oceniła zagrożenie rozpadem swojego państwa i wolała nie uznawać precedensu z innej części Europy, aby nie tłumaczyć się później z niespójnego podejścia do ruchów separatystycznych.
Jan Bereza