Człowiek to nie anioł. Jako istota cielesno-duchowa potrzebuje widzialnych znaków. Także w życiu religijnym. Architektura, sztuka i muzyka oddziałują na niego w ogromnym stopniu. Ich wspaniałość pozwala na zbliżanie się do źródła Prawdy, Dobra i Piękna, a szpetota prowadzi duszę na manowce.
Jak zauważa Romano Amerio w książce „Iota Unum” „przestrzenie, w których przebywamy, są też przestrzeniami nasyconymi emocjami i wartościami, gdyż kosmos, będący siedliskiem wszystkich bytów cielesnych, daje się określać nie tylko poprzez swoje cechy fizyczne, lecz także poprzez znaczenia pozafizyczne, będące podłożem symbolizmu – on zaś jest, co warto podkreślić, uchwytnym dla umysłu wymiarem sacrum. Na przykład przód to nadzieja, a tył to nieufność; prawica oznacza łaskę, a lewica niełaskę; to co w górze jest Boskie, a to co w dole podłe i złe (…)”.
Wesprzyj nas już teraz!
Zgodnie ze starożytnym greckim ideałem, piękno i dobro są ze sobą silnie powiązane. Przekonanie to oddawał termin kalokagathia. Platon wyróżniał idee Prawdy, Dobra i Piękna. W średniowieczu niektórzy wierzyli, że piękno i dobro są jednym. Pulchrum et perfectum idem est – mawiano. To przeświadczenie wynikało z odrzucenia manicheizmu, z dostrzeżenia cielesnego, zmysłowego wymiaru człowieczeństwa. Jednocześnie zmysłowość nie koncentrowała uwagi na sobie. Przeciwnie, stanowiąc odbicie absolutnej Prawdy i Absolutnego Piękna wznosiła ludzkie dusze ku Niemu.
Z powiązania między światopoglądem i estetyką zdają sobie sprawę także rewolucjoniści. Jednak zamiast piękna wznoszącego dusze do prawdy i dobra tworzą „dzieła” brzydkie, ściągające ku fałszowi i złu. Gdziekolwiek napotkają na ślady prawdziwego piękna, starają się je zniszczyć lub przynajmniej oszpecić.
Ikonoklazm protestantów…
Nie dziwi więc, że destrukcja obrazów stanowiła jeden z kluczowych przejawów Reformacji. Jak bowiem pisał Thomas Woods w książce „Jak Kościół zbudował cywilizację zachodnią” „odrodzenie ikonoklazmu nastąpiło w XVI wieku, kiedy to protestanci poczęli niszczyć wielkie skarby zachodniej sztuki, dewastując wszystko, co napotkali na swojej drodze – pomniki, ołtarze, witraże (…)”. Jan Kalwin celowo wybierał ponadto miejsca „ubogie wizualnie” na budowę świątyń.
Protestancki ikonoklazm stanowił więc przejaw barbarzyństwa, ale nie chodziło tu o niszczenie dla samego niszczenia. Było to barbarzyństwo „oświecone”. Motywacja stojąca za niszczeniem obrazów opierała się bowiem na pragnieniu oczyszczenia religijności od „zabobonu” i oparcia jej na lekturze Pisma Świętego.
…i rewolucjonistów francuskich
Ikonoklazm nie był obcy także rewolucjonistom francuskim. Wszak rozpoczynali oni w swoim mniemaniu nową epokę. Należało zatem zerwać z dotychczasowym światem i jego materialnymi przejawami. Licząca niemal półtora tysiąclecia francuska tradycja katolicka i monarchiczna musiała zatem zostać zniszczona. Dlatego też palono kościoły, niszczono wizerunki władców i przedmioty chrześcijańskiego kultu. Jak zauważa Francois Souchal w książce „Wandalizm Rewolucji” (Warszawa 2016) „Paląc kościoły, hugenoci niszczyli Antychrysta, burzyli znienawidzony Babilon – podobnie sankiuloci wyobrażali sobie, że kończą z zabobonem, profanując te same kościoły”.
Quasi-ikonoklazm we współczesnym Kościele
„Oświecona” teologia stała też za quasi-ikonoklazmem dokonanym przez posoborowych progresywistów w kościołach. Jak twierdzi ksiądz Dwight Longenecker na łamach „Crisis Magazine” „istnieje niewiele lepszych ilustracji zderzenia konserwatywnych wartości i postępowych ideologii niż architekturalne wojny w kościołach ostatnich 50 lat. Ponieważ tradycyjna architektura została odrzucona przez większość chrześcijańskich denominacji, konflikt unaocznia się szczególnie wewnątrz Kościoła katolickiego”.
Oderwane od Tradycji rozumienie Soboru Watykańskiego II i radykalne, sprzeczne z Magisterium postrzeganie reformy liturgicznej, skłoniło do zmian w wyglądzie kościołów. Ofiarą rewolucjonistów padły między innymi tradycyjne ołtarze główne i boczne, balaski ołtarzowe, ambony, a nawet usunięte z kościołów dzieła sztuki czy posągi świętych. W wielu świątyniach na zachodzie zlikwidowano nawet konfesjonały.
Ponadto w posoborowych świątyniach rzadko spotykamy się z tajemniczą symboliką, z popularnymi w średniowieczu wizerunkami zwierząt symbolizującymi poszczególne cnoty. Uznano je bowiem za sprzeczne z nowym/starym ideałem prostoty, a de facto mizerabilizmu.
Pojawiły się natomiast, opisywane przez Romano Amerio, przypadki budowy świątyń z ołtarzem znajdującym się poniżej poziomu przebywania wiernych. Trudno nie dostrzec w tym diabolicznego przesłania: wywyższenia człowieka i poniżenia Boga w Jego świątyni.
Jak zauważa Jonathan Meades na portalu spectator.co.uk „lekcja jest oczywista. Pomimo spokojnej postawy i łagodnego podejścia, progresywizm ufundowany został na gniewie. Status quo postrzega jako źródło zła, a ustanowiony porządek jako zasługujący na zniszczenie. Tymczasem obdarzony wyobraźnią konserwatysta (…) stara się poprawić to co złe nie przez rewolucję, lecz przez odnowę” – dodaje.
– Wstrząsa mną myśl o złu jakie szpetota świątyni może wyrządzić duszom, które próbują się w niej modlić. Dzieła takie dostarczają najbardziej wyrazistego przykładu nihilizmu, nicości i pustki, stanowiących stałą treść przekazu nowoczesności, wedle którego nie istnieje ani natura, ani piękno, ani Bóg. Katolicy – sądząc, że otwierają okna dialogu z nowoczesnością – nie zdają sobie zupełnie sprawy, że ulegają manipulacji – mówi z kolei ksiądz Anthony Brankin w rozmowie z „Polonia Christiana”.
Pogarda dla tradycyjnej liturgii, zakazywanie jej odprawiania, wbrew woli choćby Benedykta XVI, to również swego rodzaju ikonoklazm. Współczesny umysł nie może bowiem znieść teocentryzmu. Dlaczego – pytają postępowcy – choćby w niektórych świątyniach kapłan ma zwracać się „tyłem do ludzi”? A dlaczego – odpowiedzmy im pytaniem – w dawnych kościołach – umieszczano kunsztowne dzieła sztuki w miejscach niedostępnych dla ludzkiego wzroku? Odpowiedź jest prosta: wierzono, iż kościoły powinny służyć Bogu, a nie ludziom.
Dlaczego godzić się na to, by Mszę, choćby w pewnych miejscach, sprawowano w języku łacińskim, niezrozumiałym przez ludzi? – pytają progresiści. Równie dobrze można by zapytać, dlaczego odgradzano ołtarz balaskami. Odpowiedź brzmi: ponieważ nie człowiek, lecz Bóg znajduje się w centrum. Bóg, stanowiący tajemnicę i tak w pełni niepoznawalną ludzkim umysłem.
Marcin Jendrzejczak
Książkę Romano Amerio pt. „Iota Unum” można zamówić w Wydawnictwie ANTYK, 05-806 Komorów, Klonowa 10a, tel. 227580359, [email protected]