Zaproponowana przez PiS reforma sądownictwa, to spóźniony demontaż PRL – uważa prof. Marek Jan Chodakiewicz. W rozmowie z PCh24.pl naukowiec przyznał, że nawet „zastąpienie czerwonych i różowych przez kolegów z dobrej zmiany już będzie wielką poprawą nad sytuacją obecną”.
Prof. Marek Jan Chodakiewicz odniósł się do obecnej sytuacji w Polsce związanej z powstrzymaną przez prezydenckie weto próbą zreformowania sądownictwa. Pytany, czy zmiany zaproponowane przez rząd można było uznać – jak sugerowała opozycja – za demontaż państwa, uznał że reforma była „naturalnie spóźnionym demontażem PRL”.
Wesprzyj nas już teraz!
– Jest to naturalnie spóźniony demontaż PRL. Ale lepiej późno niż wcale. Chciałbym tylko wierzyć, że proponowana przez PiS alternatywa jest lepsza. Z drugiej strony, nawet zastąpienie czerwonych i różowych przez kolegów z „dobrej zmiany” już będzie wielką poprawą nad sytuacją obecną. A potem ktoś inny będzie po nich mógł poprawiać. Ale wyłom w systemie już będzie! Nie trzeba jednak spodziewać się kontrrewolucji. W najgorszym wypadku dobrozmianowcy zdegenerują się i skorumpują. W najlepszym wypadku przygotują grunt do dalszych, dogłębnych zmian. Ale trzeba zacząć od szkolnictwa, przywrócić pojęcie prawa naturalnego. To żmudna droga – powiedział portalowi PCh24.pl.
Naukowiec odniósł się też do próby wyrugowania ze służby dyplomatycznej pracowników niższego szczebla powiązanych z aparatem bezpieczeństwa PRL. Prof. Chodakiewicz ocenił, że zaproponowane zmiany nie są wystarczające, aby Polska mówiła własnym głosem, bo układ post-komunistyczny w dyplomacji się nie posypie, ale kierunek zmian jest właściwy. – Żartujemy tutaj, że w ambasadzie RP w Waszyngtonie – oprócz ambasadora i jeszcze jednej osoby – są albo Ubecy, albo ich dzieci, wnuki, bądź prowadzeni przez nich donosiciele. Korporacja prof. Geremka to po prostu jedna ze skorup w MSZ. Sprawy idą dużo głębiej – dodał.
Zdaniem prof. Chodakiewicza, obecne służby trzeba „rozpędzić w 90 proc. i przysłać małolatów z Polski, którzy znają języki, muzykę klasyczną, dobre wino”. – W dobie internetu stosunki osobiste są ważne, ale percepcje odbiorcy zagranicznego kształtują przede wszystkim media społeczne, internet, etc. Znajomości prywatne są fajne, ale nie przesadzajmy: Radek Sikorski znał tylu ludzi w DC i jak pomogło to w jego pracy w MSZ? – podkreślił.
Zdaniem naukowca, bez mądrych ludzi u steru w Warszawie, bez planu strategicznego, bez znajomości terenu zagranicznego, bez komunikacji strategicznych i bez lobby, nawet otrzaskany z USA szef dyplomacji daleko nie zachodzi. Profesor poproszony o zaktualizowanie swojego stanowiska z wiosny ubiegłego roku, w którym stwierdził, że „w Waszyngtonie nikt nie lobbuje za Polską”, dodał, że w tej kwestii „nic właściwie się nie zmieniło”.
RoM, MA