Istotą aktualnych działań prowadzonych przeciw wrogowi politycznemu jest nie tyle uderzenie militarne w jego słaby punkt, ale także wywołanie strachu w sferach władzy oraz niepokoju społecznego, podważającego zaufanie do władz. W tej dziedzinie Rosja w ostatnich dniach osiągnęła znaczący sukces – jej hakerzy zdobyli dane wpływowych obywateli Wielkiej Brytanii, a także włamali się do systemów informatycznych amerykańskich firm energetycznych oraz posługujących się technologiami jądrowymi.
Ukraińska stacja telewizyjna „24 Kanał” podała w niedzielę, że hakerzy z Rosji, działając na rzecz władz państwowych, złamali kody bezpieczeństwa i weszli do system przedsiębiorstw energetycznych, w tym z dziedziny energii atomowej, działających w Stanach Zjednoczonych. Informacja o tym ataku hakerskim obiegła media światowe po ujawnieniu zajścia przez amerykańskie źródła rządowe.
Wesprzyj nas już teraz!
Przyznanie się do słabości nie jest na rękę amerykańskiemu rządowi starającemu się pokazać własnemu społeczeństwu, że konflikty militarne i incydenty terrorystyczne nie dotyczą Stanów Zjednoczonych. Na razie nie potwierdzone są informacje o wejściu w system zarządzania elektrowniami jądrowymi, ale pewnym jest, że celem ataku z Rosji było uzyskanie dostępu do systemu z zasobem informacji o jednej z firm. W Stanach Zjednoczonych uważa się, że Rosja zdobywa przyczółki do większych i bardziej niebezpiecznych włamań, które mogą stanowić już bezpośrednie zagrożenie dla funkcjonowania siłowni na paliwo jądrowe.
Według informacji „The Washnigton Post” Agencja Bezpieczeństwa Narodowego USA (National Security Agency) przypuszcza nawet, że odpowiedzialna za atak jest Federalna Służba Bezpieczeństwa Rosji (FSB), choć na bezpośrednie komentarze i potwierdzenie tej informacji NSA się nie zdobyła. Ilość włamań i ich charakter wskazywałyby na istnienie szerszego planu, mającego na celu destabilizację i osłabienie konkurentów na arenie międzynarodowej.
W ostatnim czasie hakerskie ataki na różne systemy informatyczne oraz wpływanie przez cyberwojnę na wydarzenia na świecie są najczęściej przypisywane Rosji. Począwszy od oskarżeń o manipulowanie opinią amerykańską w celu wpłynięcia na wynik wyborów prezydenckich w USA, poprzez niedawny atak wirusa Petya i obawy wyrażane w krajach nadbałtyckich o przygotowania Rosji do akcji hakerskich w czasie wyborów samorządowych czy krajowych – wszędzie jako inicjatora otwierania nowych frontów cyberwojny wskazuje się Federację Rosyjską i włodarzy Kremla.
Pod koniec czerwca ujawniono kolejną sensacyjną wieść o zdobyciu przez rosyjskich hakerów danych ponad tysiąca brytyjskich parlamentarzystów i ich współpracowników, urzędników, 7 tys. policjantów i około tysiąca współpracowników Ministerstwa Spraw Zagranicznych Zjednoczonego Królestwa. Hasła dostępu do tych danych trafiały potem do sprzedaży na rosyjskich forach internetowych.
Zainteresowanie Rosji sianiem niepokojów w krajach konkurujących z Moskwą o wpływy na świecie dotyczą także Niemiec. Poinformowali o tym kilka dni temu niemiecki minister spraw wewnętrznych Thomas de Maiziere wraz z dyrektorem Federalnego Urzędu Ochrony Konstytucji Hansem Georgem Maaßenem. Prezentując raport za 2016 rok o zagrożeniach bezpieczeństwa państwa niemieckiego wskazali oni na Rosję jako jedno z państw zagrażających Niemcom. Obok Rosji w gronie tym znalazły się Iran, Chiny i Turcja. Nie mówi się o tym wprost, ale w Berlinie obawy dotyczą szczególnie najbliższych wrześniowych wyborów parlamentarnych, od których zależy czy Angela Merkel zachowa funkcję kanclerza.
Niezależnie od tego jakie dane pozyskują hakerzy pewne jest, że ich użycie osłabia wiarygodność władz i daje szanse na moderowanie opinii publicznej. Nawet bez jednego wystrzału.
Jan Bereza