111 rannych policjantów, zniszczone samochody, powybijane szyby, podpalone opony i kosze na śmieci – tak wyglądał piątkowy poranek w Hamburgu, gdzie doszło do starć między lewackimi bojówkami – przeciwnikami szczytu G20 – a funkcjonariuszami służb ochraniających wydarzenie i jego uczestników.
Tima Zill, rzecznik policji w Hamburgu, powiedział, że agresywny tłum złożony z osób wyznających „wartości” skrajnie lewicowe, próbuje przemieścić się w kierunku Centrum Targowego, gdzie odbywają się obrady szczytu G20. Zapewnił jednak, że niemieckie służby „są przygotowane” na każdy ewentualny incydent.
Wesprzyj nas już teraz!
Demonstranci podzielili się na kilka grup liczących po kilkaset osób. Jedna z nich – „Block G20–Colour the red zone” – zapowiedziała, że zrobi wszystko, aby „zakłócić przebieg szczytu”. – Nasza akcja jest uzasadnionym przejawem obywatelskiego nieposłuszeństwa – oświadczyli organizatorzy protestu.
Demonstranci starają się poprzez blokowanie ulic sparaliżować miasto. Wznoszenie barykad, podpalanie sklepów, niszczenie budynków i atakowanie policjantów oraz przechodniów to tylko niektóre ze stosowanych przez nich metod. Działania te mają „nie dopuścić do przejazdu kolumn z uczestnikami spotkania”.
W odpowiedzi na furiacki atak lewackich bojówek funkcjonariusze użyli armatek wodnych oraz gazu pieprzowego. Do akcji wysłano również policyjny helikopter. Z relacji świadków wynika, że protestujący kilkakrotnie kierowali w jego kierunku laser, którym chcieli oślepić jego pilota. Dotychczas policja zatrzymała 29 osób.
Źródło: tvn24.pl
TK