Decyzja rządu w Kiszyniowie o wydaleniu 5 rosyjskich dyplomatów w czasie wizyty prezydenta Mołdawii w rosyjskim Sankt Petersburgu jest kolejnym elementem eskalacji w sferach władzy. We wtorkowych doniesieniach prasowych podkreśla się jednak, że podejmując tę decyzję premier Paweł Filip wskazał na powzięte od państwowych służb bezpieczeństwa informacje o działalności przedstawicieli Moskwy w Mołdawii. Dobór terminu trudno uznać za przypadkowy a w komentarzach wskazuje się jako główną przyczynę nasilające się rozgrywki między proeuropejskim rządem a prorosyjskim prezydentem.
Między Moskwą a Zachodem
Wesprzyj nas już teraz!
Wybrany w grudniu 2016 roku na stanowisko prezydenta Mołdawii przewodniczący Partii Socjalistów Republiki Mołdawii Igor Dodon swoją pierwszą wizytę zagraniczną odbył symbolicznie do Moskwy. Zamiaru przestawienia kierunku mołdawskiej polityki zagranicznej nie krył już w czasie kampanii wyborczej. W jego opinii Mołdawia powinna zachować neutralność, ochłodzić stosunki z NATO i UE, jednocześnie odbudowując kontakty, szczególnie gospodarcze, z Rosją. Premier rządu w Kiszyniowie, reprezentujący Demokratyczną Partię Mołdawii, steruje polityką zagraniczną w przeciwnym kierunku, licząc na pomoc ekonomiczną dla słabej gospodarki państwa.
Wspierają go koalicjanci z Partii Liberalnej, część posłów Partii Liberalno-Demokratycznej i „pragmatycy” – secesjoniści z Partii Komunistycznej, dzięki którym udało się w styczniu 2016 roku stworzyć większość parlamentarną i powołać rząd o orientacji proeuropejskiej. Kryzys zaufania do elit politycznych nakłada się w Mołdawii na dość symetryczny podział w społeczeństwie między zwolenników zbliżenia z Unią Europejską i udziału w rosyjskim projekcie Unii Eurazjatyckiej.
Sfera wpływów Moskwy
Jak podał mołdawski portal „Teleradio Moldova”, uznanie 5 rosyjskich dyplomatów za „persona non grata” może mieć związek ze sprawą byłego deputowanego Jurija Bołbaczanu, który został zatrzymany bezpośrednio po spotkaniu z jednym z pracowników ambasady Federacji Rosyjskiej w Kiszyniowie. Istnieje podejrzenie, że doszło wówczas do przekazania tajnych informacji. Oficjalnie jednak rząd mołdawski nie ujawnił podstaw wydalenia obywateli Rosji z Mołdawii, traktowanej w doktrynie Moskwy jako tradycyjna sfera wpływów Rosji, niezależnie od formy ustroju w tym państwie. Narzędziem oddziaływania na Mołdawię jest też separatystyczne Naddniestrze, w sprawie przyszłości którego obiecał przeprowadzanie referendum Dodon zaraz na początku swojej kadencji.
Rosyjskie media („Echo Moskwy” i telewizja „Wiesti”) w swoich komentarzach podkreślają stanowisko prezydenta Igora Dodona, który w tych trudnych dniach odbywa wizytę w rosyjskim Sankt Petersburgu. Według „Echa Moskwy” problem zaostrzenia stosunków dyplomatycznych ma być jednym z tematów rozmów Igora Dodona z Władimirem Putinem.
Cios w dyplomatów, cios w liberałów
Mołdawski portal „Noi.md” zwraca uwagę (30 maja) na inny aspekt zaostrzenia relacji między głową państwa a rządem w Kiszyniowie. W tych dniach doszło bowiem równocześnie do podpisania przez Dodona dekretu w sprawie dymisji czterech ministrów z rządu Pawła Filipa. Są to delegowani przez koalicyjną Partię Liberałów ministrowie edukacji, środowiska, transportu i infrastruktury oraz wicepremier do spraw społecznych. Klimat napięcia oddaje komentarz Dodona, który określił, że tak nieprofesjonalnych ministrów nie było we współczesnej historii Mołdawii. Jego decyzja o zdymisjonowaniu liberalnych ministrów była jedynym możliwym krokiem, jaki mógł podjąć.
Celem ataku Dodona stał się także jego główny przeciwnik – premier Paweł Filip. Igor Dodon stwierdził – w nawiązaniu do wydalenia dyplomatów Rosji – że z zadowoleniem podpisałby także dekret o dymisji samego premiera. Ostry kurs wobec rządu oddaje tytuł innego artykułu z portalu „Noi.md”, w którym głowa państwa ostrzega rząd, że może rozpocząć dużo ostrzejszą walkę… jeśli tylko rząd tego chce.
Na razie w Mołdawii oczekuje się jakie kroki poweźmie Igor Dodon po powrocie z Rosji i jak przebiegnie zapowiedziane posiedzenie Najwyższej Rady Bezpieczeństwa Republiki Mołdawii, o czym pisze ukraiński „RBK – Ukraina”. Wydaje się, że sprawujący władzę niespełna pół roku prezydent Igor Dodon dąży do osłabienia koalicyjnego rządu, który nie chce zmienić swojej orientacji na Zachód, utrudniając Dodonowi i wspierającym go socjalistom realizację obietnic wyborczych. Dysonans w najwyższych władzach pogłębia podziały w społeczeństwie mołdawskim, hamując ostateczny wybór kierunku integracji z dwoma organizacjami międzynarodowymi (Unią Europejską i Unią Eurazjatycką) i pozostawiając Mołdawię na bocznym torze.
Jan Bereza