Do Polski wracają tylko nieliczne dzieła sztuki zrabowane w czasie II Wojny Światowej. Jeśli już eksponaty powracają, to dzieje się tak zwykle nie za sprawą wysiłków urzędników. Instytucjom brakuje bowiem strategii, a współpraca resortów kuleje. Problemem są też środki finansowe.
Według ustaleń Najwyższej Izby Kontroli, w aż 90 proc. spraw, sygnały o odnalezieniu zrabowanych obrazów, kolekcji i zabytkowych przedmiotów, nie są efektem starań urzędników. Jak podała „Rzeczpospolita”, skuteczność instytucji jest tu niska, bowiem brak im strategii restytucji utraconych dzieł sztuki. Przeszkadzają też luki w prawie, braki kadrowe i niedostateczna współpraca zajmujących się tym resortów.
Wesprzyj nas już teraz!
Z raportu Izby za lata 2011-2016 wynika, że do kraju wracają tylko nieliczne dzieła. Tymczasem podczas II Wojny Światowej Polska utraciła aż 516 tys. dzieł autorstwa m.in. Jana Matejko, Wojciecha Kossaka czy Rafaela Santiego.
„Zagrabione obrazy i zabytki są dziś rozproszone po świecie – w Niemczech, Rosji, USA, Anglii czy Turkmenistanie. Wiele zaginęło” – przypomniała „Rz”. Wartość nieodzyskanych dzieł sztuki MSZ szacuje na 20 mld USD.
Proces odzyskiwania dzieł nie jest łatwy, bo zrabowane niegdyś eksponaty często wielokrotnie zmieniały właściciela, a kolejni nabywcy nie byli świadomi ich pochodzenia. W takiej sytuacji odzyskanie własności jest bardzo trudne. Szczególnie, że urzędnicy nie mają wypracowanej strategii restytucji utraconych dzieł sztuki.
Jak podała „Rz”, brakuje ogólnodostępnej informacji o zaginionych dziełach, a Polska „Baza strat wojennych” zawiera informacje o 63 tys. utraconych dziełach sztuki.
„Rejestr nie jest publiczny, a jakość danych jest niska, np. brak zdjęć eksponatów” – podał dziennik.
Źródło: „Rzeczpospolita”, interia.pl
MA