We wtorek rozpoczyna się ostatni etap poszukiwania na Wojskowych Powązkach bohaterów zbrojnego podziemia niepodległościowego. Niewykluczone, że IPN może mieć trudności w pracach, gdyż znane są przypadki przenoszenia ciał Wyklętych jeszcze przez władze PRL. Jesienią ubiegłego roku odkryto ślady po pracach koparki – przypomniał w programie „Gość Wiadomości” prof. Krzysztof Szwagrzyk.
Koniec rozpoczynającego się we wtorek po Wielkiej Nocy ostatniego etapu prac ekshumacyjnych zaplanowano na czerwiec. Instytut Pamięci Narodowej chce w tym czasie odnaleźć ciała bohaterów walk o wolną Polskę z czasów powojennej sowieckiej okupacji. W latach 1948-1956 na „Łączce” komuniści pogrzebali około 300 osób.
Wesprzyj nas już teraz!
Prace odbędą się na terenie, gdzie jeszcze niedawno znajdowały się nagrobki z lat 80. W ubiegłym roku w ramach prac ekshumacyjnych przeniesiono je w inne miejsce. W ten sposób prace mógł rozpocząć zespół prof. Szwagrzyka.
Niewykluczone jednak, że pracownicy IPN nie natrafią na całe szkielety. Taka sytuacja miała miejsce w ubiegłym roku. – Wtedy pod kilkoma komunistycznymi pomnikami odkryliśmy ślady po koparce. To oznacza, że zanim przygotowano rząd pochówków komunistycznych przyjechała jakaś ekipa wojskowa. Koparka zebrała całą tę ziemię i wszystkie szczątki, które tam się znajdowały. Co się z nimi stało? Znaleźliśmy jeden taki dół, w którym szczątki zostały zdołowane, na głębokości około trzech metrów. Jeżeli tak się działo na pozostałym obszarze „Łączki”, to oznaczać będzie, że będziemy odnajdywać zdziesiątkowane, zniszczone szczątki. Ale nawet wtedy dla nas będzie to dobra sytuacja – stwierdził w programie „Gość Wiadomości” wiceprezes IPN.
Nawet w takiej sytuacji pracownicy Instytutu mają izolować DNA z pojedynczych fragmentów ludzkich kości. Ekipa byłaby bezradna, gdyby wywożenie ciał Niezłomnych przeprowadzone zostało przez władze komunistyczne bardzo skrupulatnie.
Źródło: tvp.info
MWł