W grudniu Tunezyjczyk Anis Amri wjechał w tłum ludzi skradzioną ciężarówką i zamordował jej kierowcę – Polaka – strzałem w głowę. W szoferce nie doszło do walki – oświadczyła niemiecka prokuratura. Według śledczych, zamachowiec nie miał wspólników.
Do zamachu doszło 19 grudnia roku 2016 w centrum Berlina. Zamachowiec porwał ciężarówkę, a po zastrzeleniu polskiego kierowcy wjechał samochodem w tłum zgromadzony na jarmarku bożonarodzeniowym. Zabił 12 osób,a ranił ponad 50. Terrorysta bez problemów zbiegł z miejsca zdarzenia i został zastrzelony podczas kontroli włoskich służb. Doszło pod niej Mediolanem.
Wesprzyj nas już teraz!
Po czterech miesiącach śledztwa niemiecka prokuratura opublikowała komunikat dotyczący ustaleń śledztwa. Wynika z niego, że Polak został zastrzelony przez islamistę. „Na ciele (Urbana) nie stwierdzono obrażeń, które wskazywałyby na walkę” – napisano w komunikacie Prokuratury Federalnej w Karlsruhe. To stanowisko przeczy tezie stawianej przez niektóre niemieckie media, że polski kierowca stoczył w szoferce walkę z napastnikiem. Wiadomo też, że badanie wraku ciężarówki zostało ostatecznie zakończone, a pojazd zostanie przekazany „w najbliższym czasie polskiemu wymiarowi ścigania”.
Wykonane przez niemieckich śledczych badania wykazały ponadto, że terrorysta nie brał narkotyków, ale w przeszłości spożywał duże ilości kokainy i marihuanę. Nie udało się im ustalić jak Amri uciekł z Berlina. Śledztwo trwa, a władze landu Berlin powołały „nadzwyczajnego pełnomocnika”, który ma wyjaśnić wszelkie okoliczności zamachu.
Źródło: tvp.info
MA