Program podnoszenia świadomości prokreacyjnej wśród młodzieży, na który resort zdrowia chce przeznaczyć 9 mln zł w ciągu trzech lat, nie ma nic wspólnego z seksualizacją młodzieży – uspokoił minister Konstanty Radziwiłł. Inaczej toczący się w resorcie konkurs oceniło Stowarzyszenie Rodzice Chronią Dzieci. Czego w szkołach uczyć będą „tutorzy”?
Inicjatywa Stop Seksualizacji Naszych Dzieci oceniła, że toczący się w Ministerstwie Zdrowia konkurs doprowadzi do tego, że w szkołach pojawią się seksedukatorzy, tu nazwani „tutorami”, którzy mają przekazywać młodzieży ponadgimnazjalnej „jeszcze bliżej nieokreśloną wiedzę – bez konsultacji z resortem edukacji, dyrektorami czy rodzicami”. O sprawie szerzej informowaliśmy tutaj.
Wesprzyj nas już teraz!
Minister Konstanty Radziwiłł, szef resortu zdrowia, w rozmowie z portalem wpolityce.pl podkreślił jednak, że nie ma tu mowy o seksualizacji dzieci. – Żadnej edukacji seksualnej w szkołach za pieniądze ministerialne nie będziemy prowadzić. Takiego planu nie było i nie ma – zapewnił. Są za to środki na „promocję zdrowia prokreacyjnego”.
Minister ze sporym zrozumieniem przyjął zgłaszane obawy i przyznał, że ma „świadomość że istnieje obawa, iż pod taką promocję można podciągnąć absolutnie każdy pomysł, także ten mocno ideologiczny”. Radziwiłł zaznaczył jednak, że w tym przypadku nic takiego nie będzie miało miejsca.
Program ma mieć charakter zdrowotnym. Ma promować zachowania służące płodności młodych ludzi w przyszłości. – Jednym z problemów dotyczących niepłodności jest, niestety, również styl życia, czy bardzo długie opóźnianie decyzji o prokreacji. Stąd – naszym zdaniem potrzebna jest informacja na ten temat – zaznaczył minister, jeszcze raz zapewniając, że „nie ma podstaw, by obawiać się obecności w szkołach ideologów gender za pieniądze podatników”. – To jest program koncentrowany na zdrowiu, a nie ideologicznych przesłankach. Proszę być spokojnym – podkreślił Konstanty Radziwiłł.
Źródło: wpolityce.pl
MA