Działalnością bardziej polityczną, ideologiczną niż artystyczną nazwał wicepremier Piotr Gliński spektakl „Klątwa”. Jednak minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego nie zamierza interweniować w sprawie bluźnierczego pokazu. Powód? Resort nie finansuje Teatru Powszechnego w Warszawie.
Wicepremier Piotr Gliński przyznał na antenie TVN24, że spektakl „Klątwa” nie ma nic wspólnego z Wyspiańskim. – To jest dalszy ciąg takiej prowokacyjnej działalności pana Olivera Frljića, który z tego jest znany. W Polsce to jest jego trzecia prowokacja. Pierwsza, nieudana notabene, zresztą polecałbym to środowisku aktorskiemu, była w Teatrze Starym, ponieważ aktorzy odmówili i także dyrekcja teatru współpracy z tym panem, gdy on chciał z „Nie-Boskiej komedii” zrobić jakąś sztukę o antysemityzmie Polaków i został wygnany z tego teatru. Druga prowokacja była niedawno w Bydgoszczy, też jakieś na siłę prowokowanie, niemające nic wspólnego ze sztuką, no i teraz mamy też do czynienia z jakąś paraartystyczną działalnością – powiedział Gliński.
Wesprzyj nas już teraz!
Wicepremier nie zamierza jednak interweniować w sprawie spektaklu. A to dlatego, że – jak twierdzi Gliński – jest to niemożliwe, gdyż resort kultury nie finansuje Teatru Powszechnego w Warszawie. Jednostka ta podlega stołecznemu samorządowi.
Po premierze „Klątwy” pojawiły się liczne protesty dotyczące bluźnierczych scen, jakie pokazano na deskach teatru. Sprzeciw wobec finansowania tego typu bluźnierstw ze środków publicznych wsparło już ponad 36 tys. osób. Z kolei prokuratura wszczęła postępowanie w związku z podejrzeniem obrazy uczuć religijnych i nawoływania do zabójstwa. Hierarchowie zaś wezwali wiernych do podjęcia modlitw wynagradzających za grzech bluźnierstwa.
Źródło: wprost.pl, tvn24.pl
MA