26 stycznia 2017

Romano Amerio: wiara jest fundamentem nadziei – nie odwrotnie!

(Zdjęcie ilustracyjne. Fot.Rodrigo Fonseca/freeimages.com)

Nadzieja, jedna z trzech cnót teologicznych, odróżnia chrześcijan od pogan. Ci ostatni, pogrążeni w niepewności odnośnie losu po śmierci, łatwo ulegali rozpaczy. Z kolei problemem nowoczesności jest fałszywa nadzieja, pokładana bądź w mamonie, bądź w rozwoju techniki i polityce. Tym bardziej potrzeba teologicznej precyzji. Mało kto zapewni ją w takim stopniu jak Romano Amerio.

 

Prawidłowe rozumienie nadziei to kwestia ogromnej wagi – zarówno dla życia religijnego jak i doczesnego. Wiąże się z nią kwestia wiary, fundamentu nadziei. Jak podkreśla Romano Amerio w „Iota unum”, wiara to akt intelektu. Akt deprecjonowany przez modernistycznych teologów, uważających go za coś mało wymagającego. Trudno o większy błąd.

Wesprzyj nas już teraz!

 

„Owo intelektualne przylgnięcie”, jakim jest wiara, wymaga – jak podkreśla Romano Amerio – „całkowitego przestawienia najwyższej sfery człowieka; nie ma ono nic wspólnego z łatwym przyjmowaniem do wierzenia bytów wyobrażeniowych, poznawanych np. w mitologii. Obejmuje zmianę płaszczyzny, czyli saltus (wkroczenie) na płaszczyznę nadprzyrodzoną. Jest to coś, co dokonuje się przy mocnym zaangażowaniu inteligencji. Tak więc wiara zawiera głębię metafizyczną, która sprawia, że można ją postawić obok dwóch pozostałych cnót teologalnych, tj. nadziei i miłości”.

 

Tak rozumiana wiara jest fundamentem nadziei. Stanowi ona podłoże „(…) w którym nadzieja znajduje oparcie, a nie odwrotnie. Mamy nadzieję na osiągnięcie nieba dlatego, że w nie wierzymy, a nie: wierzymy w niebo dlatego, że mamy nadzieję się w nim znaleźć” – podkreśla autor „Iota Unum”.

 

Tymczasem u progresistów wiara traci swój charakter intelektualny. Zaczyna natomiast być postrzegana jako jakaś osobista dążność, skierowanie ku Bogu. Chodzi o zanegowanie rozumowego charakteru wiary i skupienie się na aspektach praktycznych. „Odejście od rozumowych podstaw wiary, zastąpienie ich osobowym skierowaniem wypacza charakter objawienia, które przestaje być dla człowieka dowiadywaniem się prawd będących poza zasięgiem jego własnych intelektualnych poszukiwań, a zaczyna być dążnością, mobilizowaniem energii w zwracaniu się ku nieskończoności” – podkreśla szwajcarski myśliciel.

 

To rozumienie wiary nie jako rozumowego przylgnięcia do prawdy, ale jakiejś osobowej dążności, sprzyja mieszaniu tej cnoty z nadzieją. W efekcie „zaznacza się tendencja, by czynić z wiary inną postać nadziei – co zniekształca porządek logiczny, a mianowicie sytuuje wiarę w kontekście chęci i oczekiwań, a nie poznawania”.

 

Według teologicznych progresistów – zauważa Romano Amerio – wiara przestaje pełnić rolę fundamentu nadziei. „Jak twierdzą, człowiek zaczyna swe wchodzenie w świat wartości od nadziei. Z tych wartości, których się spodziewa, czyni następnie przedmiot wiary i pewności” – zauważa szwajcarski teolog. Przykładem jest zdanie jakie padło podczas jednego z synodów biskupich: „wiara to powiedzenie Bogu czego się spodziewamy” – zauważa Amerio.

 

Oznacza to popadnięcie w woluntaryzm (wulgo: chciejstwo). W modernistycznej optyce, człowiek chce wiecznego szczęścia i dlatego w nie wierzy. Wiara de facto traci tu swój obiektywny charakter. Nadzieja zaś traci swe uzasadnienie, podstawę, na jakiej się opiera. Tymczasem „pierwotność wiary względem nadziei należy do fundamentów religii katolickiej, która opiera się na racjonalności” – zauważa Romano Amerio.

 

Nadzieja, beznadzieja i nadzieja fałszywa

 

Temat nadziei pięknie opisuje Benedykt XVI w encyklice „Spe salvi”. „Poznać Boga – prawdziwego Boga – oznacza otrzymać nadzieję” – zauważył papież. Nadzieja ma sens tylko dlatego, że opiera się na wierze w nieskończenie dobrego Boga dającego miłującym Go obietnicę zbawienia. Ta nadprzyrodzona cnota wyróżnia chrześcijan od pogan. Dla współczesnych wyznawców Chrystusa jest czymś oczywistym. Jednak świat pogański jej nie znał. Wierzono wprawdzie w bogów, jednak nie dawali oni pewności, co do przyszłego losu. Świadczy o tym choćby passus z homerowej „Odysei”: Achilles ukazujący się królowi Itaki twierdzi, że wolałby pełnić rolę najniższego sługi wśród żywych, niż panować w Hadesie.

 

Ex nihil ab nihilo quam citorecidimus (jakże szybko z niczego pogrążamy się w nicość) – oto starożytne epitafium. To poczucie niepewności, bezsensu i braku przekonania o przyszłości, dominowało w świecie przedchrześcijańskim. Tymczasem chrześcijanie nie powinni smucić się „jak wszyscy ci, którzy nie mają nadziei” (1 Tes 4,13).

 

„Także tu” – zauważa Ojciec Święty – „jawi się jako element wyróżniający chrześcijan, fakt, że oni mają przyszłość: nie wiedzą dokładnie, co ich czeka, ale ogólnie wiedzą, że ich życie nie kończy się pustką”. To przeświadczenie nie pozostaje bez wpływu na życie. „Ewangelia nie jest jedynie przekazem treści, które mogą być poznane, ale jest przesłaniem, które tworzy fakty i zmienia życie. Mroczne wrota czasu, przyszłości, zostały otwarte na oścież. Kto ma nadzieję, żyje inaczej; zostało mu dane nowe życie” – uczy Benedykt XVI.

 

Brak chrześcijańskiej nadziei może prowadzić nie tylko do zniechęcenia i rozpaczy, lecz także do tworzenia jej substytutów. W miejsce nadprzyrodzonej cnoty, radosnego oczekiwania na zbawienie po śmierci, Zachód zaczął żywić nadzieję na lepszy byt tu i teraz. Pojawia się przekonanie o możliwości rozwiązana wszelkich problemów dzięki nauce, ekonomii, polityce. Owe wizje doskonałej organizacji doczesnego życia na ziemi zamiast raju, przynoszą zazwyczaj totalitarne piekło. Ludzie owładnięci tą świecką czy może szatańską nadzieją nie wahają się przed zniewoleniem i przemocą. Tymczasem, jak podkreśla Benedykt XVI, nawet gdyby struktury społeczne były doskonałe, ale brakowało w nich wolności, to de facto… nie byłyby doskonałe.

 

Źródło: Romano Amerio, Iota Unum.

Książkę można zamówić w Wydawnictwie ANTYK, 05-806 Komorów, Klonowa 10a, tel. 227580359, [email protected]

Tłumaczenie fragmentów encykliki Spe Salvi za: w2.vatican.va

 

Marcin Jendrzejczak




  

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Bez Państwa pomocy nie uratujemy Polski przed planami antykatolickiego rządu! Wesprzyj nas w tej walce!

mamy: 310 191 zł cel: 300 000 zł
103%
wybierz kwotę:
Wspieram