We wtorek rząd Izraela zatwierdził budowę około 2500 nowych domów żydowskich na Zachodnim Brzegu i we wschodniej Jerozolimie. To – jak donosi „The Washington Post” największa taka ekspansja Żydów od 2014 r. na tereny należące do Palestyńczyków.
Budowa osiedli żydowskich na terytorium palestyńskimi okupowanym przez Izrael jest bezprawna i uniemożliwia powstanie niezależnej Palestyny. Waszyngtoński dziennik prognozuje, że brak sprzeciwu Trumpa wobec poczynań Tel Awiwu przyniesie poważne kłopoty Izraelowi.
Wesprzyj nas już teraz!
W przeszłości wystarczyły jedynie zapowiedzi takich działań, aby Waszyngton natychmiast je potępił. We wtorek tymczasem Biały Dom i Departament Stanu wymownie milczały.
Sprzeciw wobec działań żydowskich wyraziła Bruksela, wskazując, że ruch władz Izraela „poważnie” zagraża „perspektywie urzeczywistnienia dwupaństwowego rozwiązania”.
Koncepcja utworzenia dwóch niezależnych państw dla Izraelczyków i Palestyńczyków, była od 50 lat podstawą polityki bliskowschodniej kolejnych administracji USA, zarówno republikańskich, jak i demokratycznych.
Hanan Ashrawi, przywódca Organizacji Wyzwolenia Palestyny stwierdziła, że „jest oczywiste, iż Izrael wykorzystuje inaugurację nowej administracji amerykańskiej, by dopuszczać się dalszych naruszeń i uniemożliwić powstanie i funkcjonowanie jakiejkolwiek namiastki państwa palestyńskiego”.
Liberalna organizacja żydowska J Street z siedzibą w Waszyngtonie wyraziła zaniepokojenie milczeniem Trumpa. „Brak krytyki izraelskiej zapowiedzi ze strony rządu amerykańskiego oznaczałoby bezprecedensowe zerwanie z 50-letnim sprzeciwem obu partii wobec ekspansji osadniczej” – ostrzegli działacze J Street. Organizacja dodała, że wydaje się, iż Netanayhu „ma carte blanche od nowego amerykańskiego prezydenta do nieograniczonej ekspansji osadniczej”.
Postawa obecnego prezydenta – sugeruje „WP” – stawia go na kursie kolizyjnym z resztą społeczności międzynarodowej, która przyjęła rezolucję potępiającą Izrael za budowę osiedli żydowskich na terytorium palestyńskim.
Nie zawetował jej wówczas prezydent Obama, za co został ostro zaatakowany przez władze Izraela. Były sekretarz stanu John F. Kerry uznaje rząd Netanjahu za „najbardziej prawicowy w historii Izraela, realizujący program napędzany przez najbardziej skrajne elementy”.
Budowę osiedli wspiera nowo mianowany ambasador USA w Izraelu – Daniel Friedman, który kiedyś zrównał liberalnych Żydów amerykańskich z kolaborantami hitlerowskimi. Działania te popiera także zięć Trumpa, Jared Kushner, który ma być potencjalnym wysłannikiem pokojowym USA na Bliskim Wschodzie.
Gdy Trump wygrał wybory, Naftali Bennett, minister edukacji w rządzie Netanjahu radośnie oświadczył: „Era państwa palestyńskiego jest skończona.” Bennett i inni „twardogłowi” członkowie rządu izraelskiego są – wg „WP” – coraz bardziej „na bakier” z poglądami amerykańskiego nurtu żydowskiego. Ale Żydzi w Ameryce też są co raz bardziej podzieleni. „Polaryzacja” – zdaniem waszyngtońskiego dziennika – nie leży w interesie Izraela.
Obóz Trumpa jak na razie nie zaproponował alternatywnego rozwiązania pokojowego dla Żydów i Palestyńczyków. Jednak nominacje prezydenckie sekretarza stanu, jak i ambasadora przy ONZ wskazują, iż USA nie zamierzają stosować środków nacisku na rząd Netanjahu, aby osiągnąć ten cel – martwi się „WP”.
Thomas Friedman na łamach „The New York Timesa” zaznaczył, że wspólnota żydowska znajduje się w potrzasku, ponieważ władze USA i Izrael nie mają innej wizji jak stworzenie jednego państwa. „WP” spodziewa się jeszcze w tym roku wybuchu kolejnej intifady palestyńskiej.
Źródło: washingtonpost.com., AS.