Powrót z Londynu do Warszawy polskiej delegacji uczestniczącej w grudniowych dwustronnych rozmowach międzyrządowych spowodował niemały skandal. Na pokładzie rządowego embraera było zbyt wielu pasażerów i pilot nie zgodził się na lot. Kilkanaście minut typowano osoby, które miały opuścić pokład. Sprawę mianem „tupolewizmu” określił nagłaśniający problem „Dziennik Gazeta Prawna”. Teraz okazuje się, że jednak nic się nie stało. Warszawska prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa w sprawie niedoszłego lotu.
Śledztwa w sprawie niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy publicznych w związku z kontrowersyjną organizacją przelotu delegacji nie będzie. Rozpoczęcia procedury odmówiła prokuratura okręgowa w Warszawie – poinformował jej rzecznik, prokurator Michał Dziekański.
Wesprzyj nas już teraz!
Jak zauważył, śledczy nie dopatrzyli się znamion przestępstwa w działaniach z grudnia ubiegłego roku. W trakcie lotu nie obowiązywała instrukcja HEAD, gdyż dotyczyć ona ma wyłącznie lotów sił zbrojnych, a z Londynu delegacja nie wracała maszyną armii.
Zawiadomienie w tej sprawie złożyli w grudniu politycy Nowoczesnej.
Osoby, które nie zmieściły się w pierwszej maszynie – a więc grupa dziennikarzy, pracowników ministerstw oraz pułkownik ze sztabu generalnego – musiały lecieć CASĄ. Powróciły do Warszawy kilka godzin później, niż pasażerowie embraera.
Źródło: rmf24.pl
MWł