Na pokazanym właścicielowi firmy transportowej spod Gryfina, do którego należała ciężarówka – narzędzie zamachu w Berlinie, Ariel Żurawski rozpoznał swego pracownika. „To był dobry i skrupulatny kierowca; gdy dowiedziałem się, że samochód porusza się po mieście, zamiast oczekiwać na rozładunek, wiedziałem, że coś się musiało stać – mówił dziennikarzom.
Według informacji podanych przez niemiecką policję martwy mężczyzna znaleziony na terenie jarmarku, gdzie w tłum ludzi wjechała ciężarówka na polskich numerach rejestracyjnych to Polak. Został on zastrzelony. Policja zatrzymała osobę podejrzaną o kierowanie pojazdem. Według niektórych źródeł to Pakistańczyk, który przybył do Niemiec jako uchodźca.
Wesprzyj nas już teraz!
„Die Welt” twierdzi natomiast, iż aresztowany nie jest sprawcą poniedziałkowego zamachu w Berlinie, a terrorysta wciąż ma broń, jest na wolności i w dalszym ciągu może być niebezpieczny.
Policja przesłuchała właściciela firmy do którego należało auto i którego pracownikiem był zamordowany mężczyzna.
„Policja chciała zabezpieczyć nasze komputery, dokumenty firmowe, dokumenty auta. Ale to wszystko znajdowało się w samochodzie, przy kierowcy. Nie ma co zabezpieczać” – powiedział dziennikarzom Ariel Żurawski. Wyjaśnił, że w samochodzie jest zamontowany GPS i jest lokalizacja pojazdu. Aktualizacja sygnału odbywa się co 10 minut.
„Cała trasa była pokazana. O 15 rozmawiał z żoną, o 15.45 było na GPS widać pewne ruchy. (…). Samochód był zapalany, gaszony, ruszał do przodu i do tyłu. Tak jakby ten ktoś, kto kierował tym samochodem uczył się jeździć. Samochód stał w Berlinie pod firmą, gdzie miał się rozładowywać. Później do 19.40 nie było żadnych ruchów, samochód stał w tym samym miejscu. To było auto w automacie, wystarczy zwolnić hamulec ręczny, dać gazu i samochód jedzie” – powiedział Żurawski. Jego zdaniem osoba, która od 19.50 kierowała ciężarówką, doskonale znała miasto i bezbłędnie zmierzała do celu, jakim był jarmark.
Na pokazanym mu przez policję zdjęciu rozpoznał swojego kierowcę. „Widoczne były rany, (…) było widać, że walczył” – powiedział.
„To był dobry kierowca. Taki, który jeżeli w sobotę wypił dwa piwa, to w niedzielę nie wsiadał za kierownicę. Ostatni z dobrych kierowców, którzy jeszcze są na rynku” – mówił Żurawski.
Dodał też, że był to potężny mężczyzna. „Miał 1,80 m i ważył 120 kg. Jedna osoba na pewno nie dałaby mu rady. Być może został zaatakowany i wepchnięty do kabiny” – powiedział.
„To miał być jego (kierowcy) ostatni kurs przed świętami. Pytał, czy wróci do czwartku do wieczora, bo chciał zdążyć żonie kupić prezent” – mówił Żurawski.
Zamordowany kierowca miał żonę i nastoletnie dziecko.
Źródło: gosc.pl/interia.pl
luk