Chinom w ostatnich latach amerykańscy analitycy poświęcają wiele uwagi. W serii artykułów z ostatnich dni w licznych pismach finansowych autorzy sugerują, że pomimo pewnych sukcesów, chińska gospodarka nigdy nie dogoni amerykańskiej. Dlaczego? Przez korupcję!
Ekonomista James Pethokoukis na swoim blogu AEIdeas wyjaśnia krótko, dlaczego Chiny nigdy nie będą tak bogate jak Stany Zjednoczone. Komentator związany z agencją Reutera i American Enterprise Institute stwierdza, że Donald Trump niesłusznie zazdrości szybkiego tempa wzrostu gospodarczego Chin. Dzisiejsza rzeczywistość jest daleka od ideału – przekonuje powołując się na analizę ekonomisty Dereka Scissors. Jego zdaniem niektóre dane sugerują, iż znaczenie gospodarcze Chin będzie w przyszłych latach w stosunku do Stanów Zjednoczonych maleć.
Wesprzyj nas już teraz!
Istnieje bowiem ogromna przepaść między amerykańskim i chińskim prywatnym bogactwem. Wedle szacunków Credit Suisse, luka ta wynosi ponad 60 bilionów dolarów i stale rośnie. „Niegdyś modne pytanie, kiedy chińska gospodarka przegoni gospodarkę amerykańską ustąpiło pytaniu, czy w ogóle to nastąpi” – zauważa Scissors dodając, że z pewnością nie stanie się to w ciągu najbliższych dziesięcioleci. „Najprawdopodobniej nie nastąpi to nigdy” – dodaje.
Chiny zatrzymały się w pochodzie ku gospodarce wolnorynkowej. Dominuje tam tzw. kapitalizm kolesiów lub – jak niektórzy wolą go określać – „kapitalizm państwowy”. Nie jest on ani konkurencyjny, ani innowacyjny.
Jak relacjonował Scissors dla „South China Morning Post”: Ten rząd mówi o reformie, ale chroni słabe przedsiębiorstwa państwowe i jest wrogo nastawiony do konkurencji rynkowej.
Z kolei Martin Wolf na łamach „Financial Times” pisał 13 grudnia, że w Chinach panuje tak ogromna korupcja, że w końcu dojdzie do jakiegoś przesilenia. Korupcja to – jak się wyraził – „potomstwo małżeństwa między zarządzanym państwem przez partię a rynkiem”. Wyjaśnił, że rozprzestrzenia się ona poprzez nakłanianie, przymus i naśladownictwo. „Kiedy korupcja staje się normalnością, system ryzykuje osiągnięcie punktu krytycznego. To jest to, czego obawia się Pan Xi. Szczególną cechą chińskiej korupcji jest to, że zbiegła się ona z ogromnym wzrostem bogactwa” – przekonywał.
Chińską gospodarkę charakteryzuje liberalizacja rynku i decentralizacja własności. Chociaż zdecentralizowano własność, nie uregulowano praw własności. Nomenklatura uwłaszczyła się na dorobku wielu pokoleń Chińczyków. Co więcej, przywłaszczają oni sobie także ziemię i minerały.
By utrzymać swoją pozycję konieczna jest zmowa uwłaszczonych komunistycznych aparatczyków. Do zmowy należą urzędnicy wyższego szczebla (yibashou) – często sekretarze partyjni i gangsterzy. W ten sposób w niektórych miejscowościach funkcjonuje „państwo mafijne”. Korupcja zżera mechanizmy dyscyplinarne Komunistycznej Partii, służb bezpieczeństwa i Ludowej Armii Wyzwoleńczej.
Nie można jednak wszystkich wsadzić do więzienia. Deng Xiaoping, obejmując władzę w kraju obiecał przeprowadzić decentralizację państwa, bo doskonale zdawał sobie sprawę, iż trudno jest zarządzać tak ogromnym obszarem.
Dzisiaj złożoność gospodarki sprawia, że scentralizowana kontrola polityczna jest po prostu niewykonalna. Przywódca Chin nie może też pociągnąć do odpowiedzialności wszystkich, którzy dopuszczają się korupcji. Zniszczyłby w ten sposób monopol władzy partii.
Amerykańscy analitycy wskazują, że chiński model gospodarki na dłuższą metę jest nie do utrzymania. Jeśli chciano by zachować silny związek podmiotów gospodarczych z racjonalnym i nieskorumpowanym rządem, konieczne byłoby zagwarantowanie praw tych podmiotów przez niezawisłe sądy. Ale tego państwo zarządzane przez partię komunistyczną nie jest w stanie zapewnić, gdyż z definicji stoi ponad prawem.
Źródło: aei.org
AS