Nie będzie wielkiej Rzeczypospolitej, jeśli nie będzie ona wielka w sensie moralnym – podkreślali uczestnicy Chrześcijańskiego Kongresu Społecznego zorganizowanego w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie – Łagiewnikach w przeddzień ogłoszenia Jubileuszowego Aktu Przyjęcia Jezusa za Króla i Pana.
Kongres, w dużej mierze poświęcony zaplanowanemu na sobotę uroczystemu zwieńczeniu obchodów jubileuszu 1050-lecia chrztu Polski, nieprzypadkowo odbywał się w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia, a hasłem przewodnim stało się zawołanie: „Otwórzcie drzwi Chrystusowi! Otwórzcie drzwi jego zbawczej władzy!”.
Wesprzyj nas już teraz!
Jak zauważył bp Andrzej Czaja, przewodniczący Komisji Nauki Wiary i Zespołu ds. Ruchów Intronizacyjnych przy Konferencji Episkopatu Polski, w dzisiejszym społeczeństwie i Kościele mamy problem z otwartą tożsamością, która warunkuje i znamionuje chrześcijańską egzystencję. – Tegoroczne obchody jubileuszowe ujawniły w jak wielu elementach nie strzeżemy należycie tożsamości, nie umiemy jej bronić i nie rozwijamy jej – mówił.
– Te 1050 lat chrześcijaństwa, wielka łaska, związane z tym wielkie dziedzictwo wiary, ducha, a jednak my dzisiaj, jeśli chodzi o nasz stan życia wiarą musimy uderzyć się w piersi (…) Pamiętaj, że Bóg jest Twoim Dobrodziejem, Zbawicielem, Królem i Panem. Co z tym robisz na co dzień? – pytał hierarcha.
Jak mówił, Pan Bóg często bywa dziś na marginesie ludzkiego życia, Boże Prawo jest często lekceważone, a ludzkie sumienie przygaszone. – To co etyczne i moralne nie zawsze jest najważniejsze w takim świecie. Prawo ludzkie stanowione ma taką hegemonię, że czasem potrafi zdławić to, co Bóg objawia swoim cichym, ale stanowczym głosem sumienia – dodał.
Zdaniem biskupa, brakuje świadomości wiary, a stąd rodzi się jej infantylizacja. Z drugiej strony pojawia się zaś fundamentalizm lub duchowość subiektywna, bez Chrystusa. Jak mówił, trzeba wybudzić się z letargu, „aby nie odnotować tylko tych dwóch wspaniałych jubileuszy: Miłosierdzia i 1050-lecia Chrztu Polski w kronikach i annałach”.
– Jednorazowa proklamacja Aktu, nawet gdybyśmy ten Akt powtarzali co dnia, nic nie zmieni, albo niewiele zmieni, jeśli nie podejmujemy dzieła, do którego się w tym Akcie zobowiązujemy. Dzieła wywyższenia Jezusa, a zatem radykalnego nawrócenia ku Niemu, dzieła podjęcia z całą gorliwością tego powszechnie nam danego, jako chrześcijanom powołania do świętości. Nie niżej. Poprzeczka musi być tak wysoko zawieszona – podkreślał. Zadanie to nie dotyczy jedynie sfery życia osobistego i rodzinnego, ale zawodowego, społecznego, politycznego, ekonomicznego.
Z kolei ks. Krzysztof Irek, absolwent prawa kanonicznego na Papieskim Uniwersytecie Laterańskim, pracownik Sądu Biskupiego w Sandomierzu oraz duszpasterz Tradycyjnej Liturgii Łacińskiej w Diecezji sandomierskiej, poruszył temat „Teologia Chrystusa Króla”. W swoim wykładzie odniósł się m.in. do znaczenia liturgii i jej godnego sprawowania. Jak zauważył Akt nie będzie nic znaczył, jeśli wpierw Jego Królestwo nie urzeczywistni się w przestrzeni liturgicznej. Jak przypomniał, w takim duchu wypowiadał się ks. kard. Robert Sarah, prefekt Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, podczas konferencji „Sacra Liturgia” w Londynie, w lipcu tego roku. – Nie przyjdzie Jego Królestwo, jeżeli będziemy spychać Chrystusa Eucharystycznego do ciemnych zakamarków naszych kościołów, by robić miejsce dla ludzkich tronów – zaznaczył ks. Irek
– Nie przyjdzie Jego Królestwo, dopóki nie odkryjemy głębi i piękna trwania przed nim twarzą w twarz. Nie będzie Chrystus królował nad społecznościami, jeśli do sprawowania Mszy św. będziemy używać tandetnych naczyń i sprzętów liturgicznych, polistyrenowych ornatów, a ściany naszych świątyń będzie przyozdabiał malunkowy kicz. Nie będzie żadnego królowania Chrystusa, jeżeli nasze świątynie przestaną być miejscami ciszy, przestaną być miejscami modlitwy, a staną się one estradą dla koncertów, tańców i pokazów mody – zaznaczył. Jak dodał, jeśli zaś uda się nam intronizować Chrystusa w przestrzeni liturgicznej, Jego królestwo nadejdzie. – Bo w obcowaniu z liturgią rozstrzygają się losy wiary, Kościoła i całego świata – podkreślił.
Jak zauważył Marek Jurek, europoseł, szef Prawicy RP oraz inicjator Chrześcijańskiego Kongresu Społecznego, Jubileuszowy Akt spina klamrą dzieje chrześcijańskiej Polski, państwa polskiego, które 1050 lat temu zostało oparte na Chrystusie i dzięki wierności Bogu zdołało przetrwać – mimo pojawiających się kryzysów – do dziś dnia. Akt jest więc potwierdzeniem wierności, ale też zobowiązaniem do działania w umacnianiu wiary we wszystkich aspektach naszego życia.
– Wszyscy przeżywamy różne trudne momenty, kiedy trzeba potwierdzić jedność, zbiorowości też. Ale tak jak w czasie chrztu Mieszka na nowo i jeszcze raz, w sposób definitywny wyznaczając kierunek naszego życia, że my chcemy, żeby Bóg stał na pierwszym miejscu, my chcemy żeby nasza wiara, nasza kultura chrześcijańska była traktowana jako najważniejszy składnik dobra wspólnego. My chcemy, żeby to o czym nawet mówi wstęp do Konstytucji RP, że mamy obowiązek tę kulturę przekazać przyszłym pokoleniom, nie traktować jako retorykę, ale treść naszego życia – podkreślił.
By tak się stało nie można Aktu przyjąć w sposób kwietystyczny, trzeba wierzyć, że Bóg jest celem i sensem naszego życia, a wiara ta musi znaleźć odzwierciedlenie w życiu codziennym całego polskiego narodu. Bo silna, chrześcijańska Rzeczpospolita jest potrzebna Europie. – Mając świadomość tych zadań jestem głęboko przekonany, że środowiska skupione w Chrześcijańskim Kongresie Społecznym, te zadania będziemy wypełniać – dodał.
Diagnozę posła Marka Jurka potwierdził Aleksander Stralcov-Karwacki, białoruski polityk, działacz katolicki, monarchista, zastępca przewodniczącego partii Białoruski Front Narodowy, który przedstawił sytuację chrześcijan na Białorusi, gdzie Chrystus przez komunistyczne władze został zdetronizowany. Mówił on o wielkiej roli jaką odgrywa Kościół w budowaniu nowych elit w tym państwie.
– Głównym problemem jest dziś powszechna ateizacja i jej kontynuacja w postaci poglądów agnostycznych i liberalnych. Takie poglądy odpowiadają normom wprowadzonym jeszcze przez bolszewików. To oni w dziedzinie moralności byli liberalni. Przypomnę, że pierwszym państwem na świecie, które wprowadziło aborcję na życzenie był Związek Radziecki. To ustawodawstwo obowiązuje na Białorusi do dziś i nie budzi sprzeciwu większości mieszkańców. To jest plaga społeczeństwa białoruskiego – mówił.
Jak dodał, rocznie w łonach matek zabija się tam 30 tys. dzieci. – Widać tu jaskrawie jak rezygnacja z Bożych Przykazań prowadzi do samozagłady narodu – dodał. Co istotne, najniższy odsetek aborcji jest notowany w obwodzie grodzieńskim, który zamieszkują licznie katolicy. – To świadczy o zbawiennym wpływie cywilizacji łacińskiej – mówił. Jednak walkę z aborcją utrudniają władze białoruskie. W 2013 roku prezydent Białorusi zakazał nawet Marszu dla Życia w Mińsku, a sam mając władzę w ręku nie uczynił nic, by ograniczyć liczbę aborcji.
Prelegent wyraził też nadzieję na to, że Polska będzie w tym zakresie „przykładem doskonałym” dla wszystkich krajów ościennych. – To ma niesamowite znaczenie. Jestem pewien, że będzie to duże błogosławieństwo dla Polski. Nie będzie wielkiej Rzeczypospolitej – jakby nie była projektowana, wymyślona – jeśli nie będzie ona wielka w sensie moralnym – dodał.
Marcin Austyn