Pamięć o Katyniu? Śledztwo smoleńskie? To wszystko ekipa Donalda Tuska gotowa była oddać w imię „wyższych” celów. „Polski premier chciał być postrzegany jako ten, który pierwszy w świecie potrafił ucywilizować stosunki ze wschodnim mocarstwem. Cena nie grała roli” – napisał tygodnik „wSieci”
Według tygodnika, wizyta Donalda Tuska w Katyniu z 7 kwietnia 2010 roku miała ostatecznie zakończyć sprawę Katynia w bilateralnych relacjach. Pomysł uknuty przez Rosję i ochoczo podchwycony przez władze Polski był prosty – na miejscu memoriału powstanie spora cerkiew i kultywowana będzie tam pamięć o ofiarach komunizmu. W ten sposób morderstwo dokonane na polskich oficerach niby nie zostanie zapomniane, ale zostanie całkowicie rozmyte. Tego nie chciał prezydent Lech Kaczyński, dlatego jego wizyta w Katyniu była mocno marginalizowana.
Wesprzyj nas już teraz!
Rząd pod kierownictwem premiera Donalda Tuska chciał jednak zabłysnąć na europejskich salonach, wprowadzając lepszą atmosferę w stosunkach UE-Rosja. „Polski premier chciał być postrzegany jako ten, który pierwszy w świecie potrafił ucywilizować stosunki ze wschodnim mocarstwem. Cena nie grała roli” – napisał „wSieci”.
Takie podejście miało swoje konsekwencje – cerkiew powstała i skutecznie odciąga uwagę od sprawy polskiej w Katyniu. Jednak polska polityka uległości w imię dobrych relacji na tym się nie skończyła i odbiła się mocno na śledztwie smoleńskim. Strona polska świadomie zgodziła się na oddanie go Rosjanom, a to oznaczało zgodę na oddanie rosyjskim śledczym kontroli nad kluczowymi dowodami w sprawie (czarne skrzynki i wrak Tu-154M). Jak twierdzi tygodnik, który opisuje kolejne tajne dokumenty wytworzone przez administrację Tuska, a dotyczące relacji z Rosją, polskie władze doskonale zdawały sobie sprawę z tego, że Rosjanie zamierzają łamać wszelkie postanowienia i działać na niekorzyść Polski, ale nikt nie zamierzał przeciwstawiać się takiej polityce.
Z informacji tygodnika wynika, że w posiadaniu dokumentów kompromitujących administrację ekipy Donalda Tuska, są co najmniej cztery ważne instytucje w Polsce. Dokumentów jest sporo i „trudno sobie wyobrazić, by te archiwa nie zostały natychmiast przekazane prokuraturze” – ocenił „wSieci”.
Źródło: „wSieci”
MA