Laicka Francja była krajem, który najmocniej sprzeciwiał się jakimkolwiek zapisom o chrześcijańskich korzeniach Europy w traktatach UE. Dzisiaj premier tego kraju twierdzi, że „korzenie” Francji to… islam.
Premier Manuel Valls odwiedził miasto Evry w departamencie Essone, z którego został wybrany do parlamentu. Okazją było powołanie lokalnej rady ds. laicyzmu. Przemówienie premiera wywołało jednak dużą konsternację. Valls stwierdził m.in., że „islam jest nieodłączną częścią naszej kultury i korzeni”. Dodał, że laickość jest specyfiką Francji, „dodatkiem do duszy tego kraju”. Nie jest jednak skierowany na walkę z islamem, ale ochronę. Laicyzm „opiekuje się” islamem przeciw oskarżeniom populistów, którzy chcą z niego uczynić „kozła ofiarnego” wszystkich problemów.
Wesprzyj nas już teraz!
Premier dodał, że nie można obarczać za sytuację muzułmanów, którzy praktykują swoją wiarę w poszanowaniu wartości republikańskich. Francuski islam, „bez twarzy radykalnego salafizmu”, tak „jak wszystkie religie, ma tu swoje miejsce”. Valls mówił też, że islam jest „częścią historii naszej emigracji, która pozostaje wielką szansą dla kraju” i nie stanowi problemu. Premier zakończy swoje przemówienie słowami o tym, że „nie akceptując przemocy ze strony radykalnego islamu, państwo, które reprezentuję, jest z Wami”.
Wystąpienie Vallsa w Evry zwróciło uwagę komentatorów, głównie z powodu łagodnego tonu, który może być rodzajem polemiki z prezydentem Hollandem. Teza o tym, że „islam nie stanowi problemu” odebrano jako polemikę z bardziej ostrym tonem prezydenta, który w wydanej niedawno książce stwierdzał jasno, że islam w wielu obszarach taki problem dla państwa stanowi. Dla niektórych może to być zapowiedź konkurencji lojalnego do niedawna Vallsa z Hollandem, o nominację socjalistów w wyborach prezydenckich. Może to też być polityka bardziej długofalowa i zapowiedź walki o władzę w Partii Socjalistycznej, po prawdopodobnie przegranych dla tej partii wyborach.
Bogdan Dobosz