Komentatorzy obserwują bezprecedensowy wzrost notowań kandydata Partii Libertariańskiej na prezydenta USA. Choć jest ono zbyt małe, by umożliwić udział w debatach, to i tak pozwala żywić nadzieję na zaskakująco wysoki wynik. Zdaniem komentatorów sprzyja to marzeniom zwolenników Gary’ego Johnsona o znaczących przeobrażenia Stanów Zjednoczonych przez wolnościową ideologię. Jednak analitycy wskazują również na ich oderwanie od rzeczywistości, wynikające z quasi-religijnego charakteru libertariańskiej ideologii.
W trwającej w Stanach Zjednoczonych kampanii prezydenckiej notowania Partii Libertariańskiej są wyjątkowo dobre, pomimo, że jej wyniki w sondażach nie pozwoliły na osiągnięcie 10 proc. progu niezbędnego do uczestnictwa w debatach. Według średniej z sondaży opublikowanych przez portal Real Clear Politics nominat Libertarian na prezydenta Gary Johnson i kandydujący na wiceprezydenta William Weld dysponują poparciem 7,3 proc. elektoratu. Tymczasem jeszcze 13 września uzyskiwali oni wynik 9.2 proc.
Wesprzyj nas już teraz!
Są jednak miejsca, gdzie Libertarianie cieszą się zaskakująco wysokim poparciem. Przykładem jest Nowy Meksyk. W swoim rodzinnym stanie Gary Johnson cieszy się poparciem 24 proc. wyborców (według sondażu Albuquerque Journal).
Jak zauważa Ed Kilgore na łamach New York Magazine, poparcie dla Libertarian jest obecnie szczególnie wysokie. Nawet gdyby było o połowę niższe, to i tak przewyższałoby trzykrotnie najlepszy dotychczas wynik partii z 1980 r. Ówczesny kandydat Libertarian Ed Clark otrzymał 1,07 proc. głosów.
Sprzyja to żywionym przez libertarian nadziejom na nadchodzącą wielką zmianę. Libertarianie, zdający się uważać za synów światłości, liczą na zbliżające się powszechne nawrócenie Amerykanów na wolnościową quasi-religię. Jak twierdzi Kilgore „libertarianizm ma bardziej religijny, niż polityczny charakter”. Nawrócenie na ideę musi być równie silne, jak konwersja na religię nadprzyrodzoną. Pielęgnowaniu doktrynalnej czystości i nieprzejednania sprzyja brak jakiegokolwiek doświadczenia w sprawowaniu władzy.
Tę pseudo-religijną nadzieję libertarian na świetlaną wolnościową przyszłość nasilają informacje o wyjątkowo wysokim poparciu dla ich partii wśród młodego pokolenia. Jego przedstawiciele coraz częściej rezygnują ze wspierania Partii Demokratycznej i opowiadają się Johnsonem. Jednak zdaniem publicysty to poparcie osób przed 30-tką dla Partii Libertariańskiej jest efemeryczne i z biegiem czasu ustąpi wobec socjaldemokratycznych postulatów, bliższych realnemu życiu. Książki Ayn Rand nie staną się na stałe Biblią pokolenia millenialsów.
Choć Ed Kilgore krytykuje Libertarian z socjaldemokratycznego punktu widzenia, warto pamiętać, że także amerykański konserwatyści dostrzegali ciasnotę libertariańskiego myślenia. Odnowiciel powojennego ruchu konserwatywnego w USA, Russell Kirk, zarzucał libertarianom odrzucanie transcendentnego ładu, przedkładanie wolności ponad porządek, naiwną wiarę w dobro człowieka oraz nadmierną koncentrację na własnym ego. Posunął się wręcz do określenia wolnościowców mianem „sekciarzy”.
Jedno jest pewne „polityczna religia” libertarianizmu, w przeciwieństwie do prawdziwej Wiary nie dokona odrodzenia żadnego narodu.
Źródło: nymag.com
mjend