Coraz więcej badaczy obala twierdzenia o św. Franciszku jako o protoplaście współczesnego pacyfisty, ekologisty czy teologicznego modernisty. Okazuje się, że święty z Asyżu był w gruncie rzeczy tradycjonalistą także w dziedzinie muzyki i Mszy św. Dbał o ich godność, a nawet o splendor. Wbrew obiegowym sądom w niczym nie przypominał hipisa z gitarą. Zdaniem amerykańskiego muzykologa porównać go można raczej do współczesnych tradycjonalistów liturgicznych.
Zdaniem muzykologa z Franciszkańskiego Uniwersytetu Steubenville w stanie Ohio św. Franciszek po swoim nawróceniu nie przypominał w niczym kochającego gitarę hipisa. Według Nicolasa Willa o takim podobieństwie można mówić jedynie w odniesieniu do jego młodości, gdy późniejszy święty lubował się w sprawach świata. Opiewał wówczas ziemskie rozkosze na lutni, a więc instrumencie przypominającym gitarę – przypomina rozmówca Trent’a Beattie.
Wesprzyj nas już teraz!
Choć po nawróceniu nie wyrzekł się miłości do muzyki, to wykonywane przezeń utwory miały już charakter religijny, a nie świecki. W swojej „działalności duszpasterskiej” wykorzystywał swój piękny głos do śpiewania włoskich hymnów pobożnościowych – laudesów.
Jak podkreśla muzykolog, błędne jest popularne przekonanie o zubażaniu liturgii przez św. Franciszka. Przeciwnie, święty z Asyżu i jego następcy dbali o godny charakter liturgii, a wręcz jej splendor. Dowodzą tego przykłady z historii, jak choćby zatrudnienie przez XIII-wiecznych franciszkanów organisty. Organy piszczałkowe nie były wówczas rozpowszechnione w Kościele katolickim, a opłacenie muzyka stanowiło przejaw troski o uroczysty charakter liturgii.
Warto podkreślić, że św. Franciszek i jego naśladowcy znali liturgię w rycie rzymskim, różniącym się nieco od formy z 1962 r. jednak posiadającej jej główne elementy. Św. Franciszek uczestniczył we Mszach po łacinie, z chorałem gregoriańskim (w przypadku Mszy uroczystych) i odprawianych przodem do ołtarza. Akceptował tę praktykę, zamiast promować jakieś liturgiczne nowości.
Jak podkreśla muzykolog, chociaż franciszkański wkład w muzykę kościelną jest mniej znaczący, niż benedyktynów czy dominikanów, to także on ma znaczący charakter. Dobry przykład to utwór Stabat Mater Dolorosa przypisywany franciszkanowi Jacopone da Todi. Pieśń ta została w XVIII wieku dodana do Mszału na święto Siedmiu Boleści Najświętszej Maryi Panny, a także do nabożeństwa drogi krzyżowej. Z kolei Tomasz z Celano uznawany jest za autora Dies Irae, pomimo, że pieśń ta istniała już przed nim.
Zniekształcanie dziedzictwa św. Franciszka, podobnie jak i innych świętych jest niewątpliwie na rękę progresistom. Dzięki temu zamiast zwalczać kult popularnych świętych mogą go wykorzystywać do swoich celów. Problem ten dotyczy historii wielu świętych, a nawet ich wizerunków – często nadmiernie przesłodzonych i „delikatnych”. Tak zwana „biała herezja”, używając określenia prof. Plinio Correa de Oliveiry prowadzi do zapomnienia o wojującym charakterze Kościoła i sprowadzenia wiary do w sentymentalizmu. W żadnym chyba przypadku wizerunek świętego nie został zniekształcony tak mocno, jak u św. Franciszka. Dlatego też publikacja wywiadu z prof. Nicolasem Will’em to bardzo ważny krok ku odkryciu prawdziwego oblicza świętego z Asyżu.
Źródło: ncregister.com
mjend