Zdaniem dominikanina o. prof. Andrzej Potockiego, wśród polskich katolików rośnie grupa „wierzących na swój sposób”, którzy sytuują się już na marginesie Kościoła, ale wciąż są wierzący. Socjologowie nazywają ich nieświadomymi heretykami. – Oni sami tak o sobie nie powiedzą, ale jeśli proponują własne recepty na wiarę, to znaczy, że nie żyją nią w pełni – powiedział o. prof. A. Potocki podczas I Kongresu Teologii Praktycznej, który odbywa się na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.
Podczas Kongresu o. prof. Andrzej Potocki przedstawił płaszczyzny będące wyzwaniami dla współczesnego duszpasterstwa. Wymienił wśród nich m.in. rodzinę, pracę, szkołę, kulturę oraz wiarę i moralność.
Wesprzyj nas już teraz!
O. prof. Andrzej Potocki podkreślił, że w dzisiejszych czasach znacznej modyfikacji ulega stan wiary Polaków. Jego zdaniem mogą cieszyć masowe deklaracje przynależności do katolicyzmu (93,1% w 2012 r.), ale inne wskaźniki nie napawają optymizmem. Na stwierdzenie: „Jestem wierzący (a) i stosuję się do wskazań Kościoła” twierdząco odpowiedziało w 2000 r. 57%, a w 2014 już tylko 39% (badania CBOS).
– Rośnie zatem frakcja „wierzących na swój sposób”, praktykujących wiarę selektywną, a nierzadko też mającą elementy synkretyzmu z innych religii – wyraźnie zaznaczył prelegent.
– To są ludzie, którzy sytuują się już gdzieś na marginesie Kościoła, ale ciągle jako wierzący. Socjologowie mówią o nich czasem „nieświadomi heretycy”. Oni sami tak o sobie nie powiedzą, ale jeśli kontestują pewne tezy i proponują własne recepty, jest to dowód na to, że nie żyją w pełni wiarą – dodał dominikanin.
Ewolucji ulega także motywacja wiary. Na pytanie „Dlaczego wierzę”, oprócz najczęstszej odpowiedzi o rodzinne tradycje i wychowanie w wierze katolickiej, pojawia się stwierdzenie wskazujące na osobisty wybór. W 2015 r. wiarę we wszystkie elementy doktryny katolickiej deklarowało tylko 35%.
Polacy ulegają też autonomizacji moralności – podejmują się rozstrzygnięć w tej sferze samodzielnie, we własnym sumieniu, coraz mniej respektując głos uznanych powszechnie autorytetów moralnych.
– Za tym idzie tzw. sekularyzacja moralności, czyli jej emancypacja spod wpływów religii. Tu także następuje dowartościowane własnego sumienia. Polacy wykazują nadal respekt dla moralności chrześcijańskiej, ale sygnalizują przy tym jej nieprzystawalność do ich własnych decyzji moralnych – kontynuował.
Mówiąc o rodzinie, przypomniał, że w ostatnich dziesięcioleciach doświadczyła ona znacznych przekształceń ekonomicznych, na które nałożyły się zmiany na tle kulturowym. Podczas gdy jeszcze po 1945 r. dominowała rodzina wielopokoleniowa, patriarchalna, wielodzietna i katolicka, to po 1989 r. na tle transformacji kulturowej pojawiły się nowe modele związków (partner – partnerka) i nowe propozycje obyczajowości, rzutujące na kondycję rodziny.
W przekazie wartości nad pielęgnowaniem więzi osobowych zaczęło dominować przywiązanie do rzeczy materialnych. W sposób wyraźny nastąpiło też osłabienie przywiązania rodziny do sfery sacrum, co jest widoczne m.in. w zmianie postrzegania norm moralnych czy bardziej laickim spędzaniu niedzieli.
Prelegent zwrócił także uwagę na problem związany z kształtem legii religii w szkołach. Jego zdaniem coraz częściej widać, że wielu rodziców zaczyna formułować konkretne postulaty, m.in. aby lekcja religii przybierała bardziej charakter lekcji religioznawczych, na których mowa jest nie tylko o katolicyzmie, ale i o innych religiach świata.
– Zmienia się też kultura, dawniej ta ludowa miała funkcję mobilizującą do często wspólnotowego wytwarzania dóbr, dziś z kolei dominuje kultura medialna – bardziej demobilizująca, zachęcająca do bierności. Zauważalne jest też instrumentalizowanie kultury. W PRL odbywało się to w celach wyraźnie politycznych, dziś widać walkę ideologiczną. Kultura bywa bowiem wykorzystywana w przedrzeźnianiu religii czy manifestacjach antyreligijnych. Następuje „supermarketyzacja” kultury – kontynuował o. prof. Potocki.
Źródło: KAI
POz