Bez względu na pojawiające się w mediach wątpliwości i zarzuty, rekonstrukcje są nie tylko pasją. Kształtują charakter, inspirują do poszerzania wiedzy i odkrywania szczegółów z historii własnych przodków.
„Jedni zbierają modele samolotów, inni idą na piwo, a my toczymy bitwy”. Większość rekonstruktorów niemal dosłownie powtarza to zdanie. Rekonstrukcje są dla nich pasją, w którą angażują wiele uwagi, energii i pieniędzy. Są sposobem na odreagowanie trudów codzienności, aktywnym spędzeniem czasu, wejście w konkretną, określoną w warunkach historycznych i kulturowych postać i rolę.
Wesprzyj nas już teraz!
– W ten sposób przybliżamy sobie i ludziom ważne historycznie wydarzenia, uwrażliwiamy na nie – mówi Paweł Burekowski z Gorlic, biorący udział w rekonstrukcjach od siedmiu lat. Wyjaśnia, jak odtwarzanie takich wydarzeń jak bitwa pod Mławą w 1939 r. czy bitwa pod Bolimowem z roku 1915 (gdzie – wbrew obiegowej opinii – po raz pierwszy na froncie wschodnim użyto gazów bojowych), sprawiły, że coraz więcej Polaków kojarzy te wydarzenia i daty.
Odnalezieni prawdziadowie
Michal Řeháček i Miroslav Řehák z Czech oraz kilku innych rozmówców, pasję uczestniczenia w rekonstrukcjach połączyli ze zgłębianiem własnej genealogii.
– Odkąd uczestniczę w bitwach, zacząłem szukać w bibliotekach i archiwach państwowych informacji o braciach mojej prababci, o których wiedziałem, że walczyli w pierwszej wojnie światowej – mówi Miroslav Řehák, 29 latek zza naszej południowej granicy. – Udało mi się określić dokładnie, gdzie zginął jeden z nich. Teraz chcę odnaleźć jego grób. Pozwala mi to dookreślić moją tożsamość i tożsamość rodziny. Osobiście odczuwam to tak: gdybym teraz szedł na wojnę i wiedziałbym, że nie wrócę, byłbym spokojniejszy, gdybym miał świadomość, że za jakieś sto lat ktoś z mojej rodziny o mnie wspomni – dodaje.
Na wyjazdach panuje charakterystyczna atmosfera: podczas wieczornych spotkań oprócz emocjonalnych wspomnień z poprzednich bitew, sporo miejsca zajmują opowieści o historii, zwyczajach, nowych odkryciach.
– W mojej ocenie około połowa rekonstruktorów z czasów I wojny światowej posiada głęboką wiedzę historyczną – mówi Bogusław Głod, od 2009 r. uczestnik rekonstrukcji. Dla niego specjalistyczna wiedza towarzysząca rekonstrukcji jest bardzo ważna. Zgłębia on szczegóły, dotyczące interesującej go epoki, m.in. w oryginalnych czesko-, węgiersko-, chorwacko-serbsko-, rosyjsko- czy niemiecko-języcznych pamiętnikach, wyszukuje informacje w archiwach w Budapeszcie, Wiedniu, Pradze, Bratysławie, Sarajewie.
Około połowa rekonstruktorów dba o to, by dokładnie poznać koloryt odtwarzanej epoki: umundurowanie (z najdrobniejszymi szczegółami), wyposażenie, język, ceremoniał, zwyczaje i rytuały, sposób zachowania na co dzień i taktykę walki. Wśród nich są specjaliści, którzy potrafią bardzo dużo powiedzieć o sprzęcie, koniach, mundurach, odznaczeniach: przytaczając smaczki z zagranicznej literatury przedmiotu. Po roku-dwóch regularnego słuchania tych opowieści przy ognisku, młodsi rekonstruktorzy czy turyści mają wiedzę, z którą spokojnie mogą włączyć się do dyskusji.
Pan Bogusław, mówiąc o szczegółach dotyczących epoki, wspomina o ciekawostkach, które można wyczytać w pamiętnikach z różnych epok. Jednym z ciekawszych faktów do których dotarł, była ocena polskiej waleczności w oczach zaborców.
– Na przykład w dokumentach rosyjskich znalazłem opinię, że gdyby Polacy nie okazywali takiej krnąbrności, byliby najlepszą armią w państwie rosyjskim i przyczyniliby się do jego światowej potęgi – dzieli się jednym z wielu badawczych odkryć. Zaborcy traktowali nas jako niebezpiecznego i zuchwałego przeciwnika, o czym świadczą duże liczebnie wojska, kierowane np. do stłumienia naszych narodowych powstań.
Zdrowy rozsądek
Zwichnięte barki, złamania rąk i nóg, rany cięte i kłute. Z opowiadań Grzegorza z Lazarusa wynika, że do największych obrażeń dochodzi podczas odtwarzania średniowiecza – czyli walk wręcz z ciężkimi lub ostrymi przedmiotami. W późniejszych epokach, chociaż dużo bezpieczniejszych, także dochodzi do wypadków. To jednak nie jest argumentem za ograniczaniem imprez. Aby uniknąć takich sytuacji, istnieją obostrzenia prawne i organizacyjne: jak możliwość uczestniczenia w rekonstrukcjach tylko osób pełnoletnich, znajomość przepisów dotyczących posługiwaniem się dopuszczanej do rekonstrukcji broni i przepisów bezpieczeństwa. Ważny jest także zdrowy rozsądek – by pomimo chęci wykazania się i adrenaliny – powstrzymać się w walce od szarpania, a walkę wręcz pokazywać tylko taką, którą przedtem partnerzy przetrenowali.
Kolejnym argumentem przeciw rekonstrukcjom, bywa etyka. Sprzeciw pojawił się szczególnie po rekonstrukcjach rzezi wołyńskiej. „Żyją jeszcze świadkowie tych wydarzeń, dla których oglądanie tych scen może być emocjonalnie trudne” – zarzucano między innymi.
– Rzeź wołyńska z natury była drastyczna – tak postrzega jej odtworzenie pan Bogusław, który w tej inscenizacji nie znalazł jakiś szczególnie rażących scen. – Ukraińcy mordowali w taki sposób, by Polak czuł, że jest zabijany. Sytuacji, które są drastyczne nie ma jak pokazać w sposób niedrastyczny – mówi.
Inną kwestią jest to, czy pokażemy sceny przemocy ze szczegółami, czy bardziej ogólnie, a to zależy przede wszystkim od celu pokazywania danej sceny.
Charakter
Pan Paweł ze swojej siedmioletniej działalności rekonstrukcyjnej najchętniej wspomina przedstawienie bitwy pod Gorlicami w Sękowej w roku 2012 w strumieniach deszczu.
– Okazaliśmy wytrwałość i wytrzymałość. Pomimo że byliśmy kompletnie przemoczeni, a zalana wodą pirotechnika nie wypaliła ani razu, odegraliśmy sceny od początku do końca – mówi z dumą.
Rekonstrukcje wymagają dużej sprawności fizycznej i odporności oraz umiejętności współpracy w grupie – i w tych aspektach kształtują charakter. Rekonstruktorzy przyjeżdżający, by odegrać bitwę, mieszkają często w polowych warunkach. Samo odegranie bitwy w siarczystym mrozie lub gdy na dworze jest 30 stopni Celsjusza i gdy pot spływa po plecach wsiąkając w ubrania i sukienny mundur, lub gdy leje i biega się po kolanach w błocie – wymaga hartu i ciała, i ducha.
To staje się także kapitalną bazą – by poprzez doświadczanie kształtować swoje zrozumienie rzeczy, wyciągać wnioski z przeszłości.
Jak mówi Martin z jednostki pierwszowojennej z Czech – łatwiej wyobrazić sobie w ten sposób, jak wyniszczająca dla osoby i dla narodów jest wojna i aby takie sytuacje jak te odtwarzane w przyszłości nigdy się już nie powtórzyły.
Dorota Niedźwiecka
Fot. Dorota i Andrzej Niedźwieccy