Czy tradycjonalizm katolicki to coś dziwnego? W oczach świata z pewnością. Przylgnięcie do wiekowych tradycji, niedzisiejszego nauczania, oddawanie się niezrozumiałym dla konsumenta popkulturowej papki ceremoniom – to wszystko może budzić zdziwienie. Czy jednak warto się tym przejmować. Publicysta znanego katolickiego portalu przekonuje, że absolutnie nie!
Jak przekonuje Peter Kwasniewski na stronie newliturgicalmovement.org, katoliccy tradycjonaliści nie powinni przejmować się możliwością uznania ich za dziwaków. Choć niewskazane jest kultywowanie nietypowego zachowania jako celu samego w sobie, to należy także strzec się drugiej skrajności – dążenia do zbliżenia się do nowoczesnego świata za wszelką cenę. Tym bardziej, że wiele postaw może zostać uznanych za dziwne. Choćby edukacja domowa. Albo nauka oparta na klasycznych dziełach Zachodu – tak zwanych Wielkich Księgach. Mimo to jedno i drugie jest owocnie praktykowane przez wiele osób.
Wesprzyj nas już teraz!
Cóż z resztą – zauważa publicysta – bardziej dziwnego dla przeciętnego współczesnego człowieka, niż sprzeciw wobec rozwodów, aborcji, antykoncepcji etc. Trudno się z tym nie zgodzić. Sam katolicyzm jest wszak „głupstwem dla pogan”. Wiara w Rzeczywistą Obecność, we Wcielenie, w Sakramenty – to wszystko mogą uznawać oni za coś niezrozumiałego. Przyjmując logikę liberalnych katolików opartą na ubieganiu się o opinię świata, należałoby w ogóle porzucić wiarę.
Autor omawianego artykułu przekonuje, że tradycjonaliści katoliccy powinni przestać troszczyć się o opinię świata. „Najwyższy czas” – pisze Peter Kwasniewski – „przestać się martwić o to co pomyślą ludzie i stać się świętymi głupcami chrześcijańskiej tradycji. Święty Paweł został wyśmiany w Atenach przez wyrafinowanych i podążających za modą, ale nie zmienił przesłania ani swojego stylu życia”.
Publicysta porusza też kwestię oskarżania tradycjonalistów o wycofywanie się ze świata i tworzenie własnych wspólnot. Choć – jak przyznaje – może to przybierać niezdrową postać, jednak zasadniczo trudno dostrzec w tym coś złego. Przeciwnie, tego typu wycofanie to wartościowa postawa w czasach, gdy świat przestał już być chrześcijański.
Tworzenie „subkulturowych” wspólnot opartych na wspólnych wartościach to idea konserwatywnych publicystów, takich jak Rod Dreher, zwolennik tak zwanej „opcji benedyktyńskiej”. Jego zdaniem współczesne Stany Zjednoczone odeszły zbyt daleko od Boga, by np. zwycięstwo polityczne prawicy mogło coś zmienić. Wobec zdominowania przestrzeni publicznej przez wrogów chrześcijaństwa, należy jego zdaniem skupić się na przetrwaniu tradycji i kultury. Temu właśnie służyć ma tworzenie różnego typu wspólnot, mentalnie, choć nie fizycznie oddalonych od mainstreamowego społeczeństwa. Podobne idee wyrażał w swoich książkach także Benedykt XVI.
Jak podkreśla autor, etapy najlepszego rozwoju Kościoła przypadają na stulecia rozkwitu i pielęgnacji katolickich tradycji. Chodzi tu choćby o wieki XVI i XVII, gdy rozwój Kościoła w Nowym Świecie wiązał się z krzewieniem tradycyjnej Mszy i Świętego Oficjum.
Ponadto – jak podkreśla publicysta – katolicyzm jest nierozerwalnie złączony z Tradycją. Nie chodzi tu tylko o Tradycję apostolską, stanowiącą element Objawienia, lecz także poszczególne kościelne tradycje. One także zasługują na zachowanie. Możliwe zatem, że przywiązanie do nich to coś „dziwnego”. Lepiej jednak być dziwakiem, niż protestantem czy modernistą – oto przesłanie Petera Kwasniewskiego.
Jest ono bardzo cenne w czasach, gdy „fajność” i dążenie do bycia „na czasie” stają się powszechne także u katolików. Wielu z nich wychodzi z założenia, że szeroko pojęta nowoczesność to sposób na przyciągnięcie ludzi, a zwłaszcza młodzieży, do Kościoła. Jednak w licytacji na „modność” Kościół i tak nie wygra z klubami nocnymi czy firmami IT. Jego siła tkwi gdzie indziej – nieustająco jest nią wierność Chrystusowi. Jest ona zawsze ożywcza i aktualna, nawet jeśli, a może przede wszystkim wtedy, gdy sprzeciwia się aktualnym trendom.
Źródło:mnewliturgicalmovement.org
mjend