Ludwik de Bourbon, dziedzic Korony Świętego Ludwika, złożył szeroką, polityczną deklarację, w której wskazał na groźny kryzys cywilizacyjny, polityczny, moralny i tożsamościowy jaki dotyka jego Ojczyznę. Książę Anjou nie traci jednak nadziei, bo młodzi ludzie dostrzegają fałsz politycznej poprawności i odrzucają okłamujących ich „nauczycieli”, poszukując wartości.
– Data 25 sierpnia, święto Świętego Ludwika, mojego pradziada i mojego świętego patrona oraz szeroko uznanego przykładu mądrości w polityce, daje mi okazję do wypowiedzenia się. Nie chciałem tego czynić w momencie dramatycznych wydarzeń jakie miały miejsce tego lata, bo mój głos niewiele by wniósł więcej od tego co zostało powiedziane – napisał Ludwik de Bourbon, książę Anjou, podkreślając, że w imię historii, bez nostalgii i w trosce o lepszą przyszłość, chce coś wnieść, w czasie kiedy Francja, jego kraj, doznaje poważnego kryzysu.
Wesprzyj nas już teraz!
Dziedzic tronu uważa, że jedynie zwyczajowe, polityczne środki nie wystarczą do zaklęcia szkód i dogłębnego zła. Patrząc na minione wieki i doświadczenia, widzi podwójne zło, które dotyka Francję. Jest nim przede wszystkim wojna cywilizacyjna, zadeklarowana przez nieprzyjaciela, bardziej lub mniej widocznego, który wydaje się, został w końcu nazwany przez rząd po imieniu. Do tego dochodzi głęboki kryzys moralny i tożsamościowy, rodzaj wewnętrznego raka, który osłabia Francuzów, może jeszcze bardziej niż zdefiniowany przeciwnik.
Ludwik de Bourbon, stawia pytanie: Co powiedzieć w obliczu wojny prowadzonej przeciw Francji, Europie i chrześcijaństwu? Uważa, że pierwszą odpowiedzią jest konieczność zidentyfikowania przeciwnika, określenia go i nazwania. W oparciu o to trzeba wprowadzenia polityki wewnętrznej, która odpowiada na interesy państwa i chrześcijańskiej Europy. Kolejnym etapem powinno być opracowanie strategii i taktyki, a rządy muszą zaakceptować zakwestionowanie ich dotychczasowej polityki, stworzyć sobie środki, zaufać specjalistom: „dać głos rozumowi, bardziej niż sentymentom i ideologii”.
Dla dziedzica francuskiej korony groźniejszym kryzysem jest kryzys moralny. Jego wewnętrzne przyczyny są trudniejsze do pokonania niż zadeklarowany wróg. Przede wszystkim dlatego, że mają często pochodzenie głębsze i odleglejsze. Historia ukazuje jednak, że kryzysy sumienia i moralności nie są nie do pokonania. To często właśnie doświadczenia i zrywanie z przeszłymi zwyczajami, ukonstytuowały Francję. Ludwik de Bourbon daje na to liczne przykłady, od Clovisa, który Galię z rzymskiej prowincji przekształcił w wolne i autonomiczne królestwo, po Ludwika XIV, który stawił czoła skoalizowanej przeciw niemu części Europy.
– Królestwo Francji było zawsze pojmowane jako służba, wypełniająca obowiązki nałożone przez Boga. Nad królem stała Ewangelia, król miał obowiązek wypełniania jej reguł jak i zasad prawa naturalnego: respektowania osoby ludzkiej, respektowania rodziny. Francja zasługiwała na miano „Pierwszej Córki Kościoła”, bo bardziej niż inne narody, stawiała swoje obowiązki nad swoimi prawami – napisał Ludwik de Bourbon.
– Historia uczy nas też, że naród jest wielki kiedy ma motywy udziału w wizji swojego przeznaczenia, to znaczy swojej przyszłości, oddania się jej aż do przejścia do historii (…). Co teraz oferuje się młodzieży od dwóch lub trzech pokoleń? Komunitaryzm i materializm, kulturę śmierci, zabawy bez wielkiego wysiłku, a przede wszystkim kult pieniądza. Od dziesiątków lat młodzież jest wychowywana w duchu nowych wartości indywidualizmu, lekceważenia służby narodowi i poświęcania mu się, relatywizmu, ogromnej negacji chwalebnych epizodów naszej historii, za którą trzeba przepraszać – ubolewał następca tronu.
Książę uważa, że pierwszą przyczyną obecnego stanu Francji jest przede wszystkim odejście od zasad i wartości religijnych, wyznaczających limity i granice, bez których wolność nie jest niczym innym jak tylko swawolą niebezpieczną dla człowieka i społeczeństwa. Jednocześnie od dwóch wieków dokonywany jest głęboki zamach na tożsamość francuską i chrześcijańską. – Kiedy traci się orientację, przyszłość jest trudna do budowania – twierdzi Bourbon. Instrumentem jej tracenia jest laickość republikańska, odcinająca Francuzów od rzeczywistości ich wiekowych korzeni, a czyniona przez nią próżnia ideologiczna stwarza miejsce zabójczym ideologiom.
– Młodzi ludzie mają potrzebę wielkości, potrzebę nadziei. Społeczeństwo, które zawodzi i pozbawia ich szans, nie ma prawa swojego miejsca. Trzeba odmienić tego ducha opuszczenia. Trzeba odnaleźć entuzjazm, chęć przekraczania samego siebie, głównie, wolę – przekonuje Ludwik de Bourbon. Książę wzywa do „przywrócenia poczucia i przypomnienia, że Francja jest przede wszystkim silna swoją tożsamością stworzoną na korzeniach grecko-łacińskich i chrześcijańskich”.
– Na szczęście spora jest liczba młodych ludzi, którzy odnaleźli samych siebie, wyzwalając się od swoich nauczycieli, którzy bardziej okłamywali ich niż kształcili. Od wielu już lat widzi się czuwanie młodych nad naszym krajem poprzez odnajdywanie filozofii, zwłaszcza politycznej, powrotu do podstawowych zasad, wartościowania, bez którego nie ma dobra wspólnego. Widzi się ich głównie w odnajdywaniu sensu rodziny i życia, na którym bazują perspektywę swojej przyszłości. Świat należy do młodych i do tych, którzy dają sens swojemu życiu. Uczy nas o tym historia Francji – napisał książę.
– Chciałbym to przypomnieć, prosząc o pomoc Świętego Ludwika, mojego przodka, ale też wszystkich świętych Francji, tak licznych, nie zapominając o ostatnim z nich, księdzu Hamelu, zmarłym w męczeństwie dla swojej Wiary, wierzę bardziej niż kiedykolwiek w mój kraj i jego przyszłość – deklarował Ludwik de Bourbon, dziedzic tronu Francji.
Franciszek L. Ćwik