Czy Francja obroni się przed trwającą obecnie islamską ofensywą? Nie – przekonuje w rozmowie z wPolityce.pl generał Vitéz Lajos Marton, uczestnik węgierskiego powstania antykomunistycznego z roku 1956, który po swojej ucieczce z ojczyzny służył we francuskiej Legii Cudzoziemskiej, walczył o francuską Algierię oraz brał udział w zamachu na Charles’a de Gaulle’a.
– Ataki islamistyczne przeprowadzone we Francji w 2015 r. – w styczniu przeciw „Charlie Hebdo”, później 13 listopada w Bataclan – pokazały, że Francja jest zupełnie nieprzygotowana na ataki terrorystyczne. Długi antynarodowy proces doprowadził, że garstka gotowych na wszystko osób niefrancuskiego pochodzenia może zamordować setkę osób żyjących w pokoju. Jak to możliwe, że uzbrojone w najnowocześniejszą broń elitarne jednostki bezpieczeństwa potrzebowały 10 godzin i 5000 (!) strzałów do „zneutralizowania” kilku islamistów? – pyta retorycznie generał Marton.
Wesprzyj nas już teraz!
– W 1968 r. w Paryżu zerwał się łańcuch moralny, złota młodzież, która zaczęła mieć dość nudnej nauki i ciężkiej pracy rozpoczęła rewoltę przeciwko tradycyjnym wartościom, wznosili hasła „Zakazy są zakazane! Wszyscy jesteśmy niemieckimi Żydami!”. Obecnie zbieramy konsekwencje ich rebelii. Prezydent Chirac zniósł obowiązkową służbę wojskową, później każdy rząd zmniejszał liczbę wojska i sił bezpieczeństwa. Wyrazy „ojczyzna” i „naród” zostały wymazane ze słownika ministrów – zauważył służący dla Francji Węgier, skazany na śmierć przez obie ojczyzny.
– Państwo Islamskie wypowiedziało wojnę całemu światu. To ich historyczny rewanż, muzułmanie nie zapomnieli przegranych bitew pod Lepanto czy Poitiers, ani rozdarcia państwa irackiego – stwierdził wojskowy w rozmowie z Tomaszem Plaskotą.
– To, co przez setki lat chrześcijaństwo budowało miłością i wytrwałą pracą może stracić jedno pokolenie – dodał Marton.
Źródło: wPolityce.pl
MWł