Dwanaścioro turystów z Wielkiej Brytanii, USA i Niemiec podróżujących na zachodzie Afganistanu pod eskortą wojska zostało ostrzelanych przez talibów. Rannych jest siedem osób. Dlaczego obcokrajowcy wybrali tak niebezpieczną trasę?
Zaatakowany konwój był w drodze do prowincji Herat. Z wojskowymi podróżowało dwanaścioro turystów z Wielkiej Brytanii, USA i Niemiec. Talibowie ostrzelali ich pojazd z broni ręcznej oraz użyli także granatnika. Ranna jest szóstka turystów oraz kierowca pochodzenia afgańskiego.
Wesprzyj nas już teraz!
Według Farhada nie wiadomo, kto dokładnie został ranny, chociaż MSZ Niemiec oświadczyło, iż jej obywatele wyszli z ataku bez szwanku. Turyści są teraz we włoskim szpitalu wojskowym i czekają na transport do Kabulu.
Al-Dżazira podaje, że konwój podróżował bardzo niebezpieczną trasą, której unikają nawet Afgańczycy. „Podróż tą trasą trwa trzy dni, jej zdecydowana większość jest pod kontrolą lokalnych watażków, złodziei i oczywiście talibów” – podała stacja. Komentatorzy zastanawiają się dlaczego obcokrajowcy w ogóle zdecydowali się na podróż tą trasą. – Żadna służba dyplomatyczna nie zalecałaby jej swoim obywatelom. Wszyscy wiedzą, jakie jest ryzyko – podkreślają.
Jak zauważa tvp.info, w prowincjach Bamjan i Herat znajduje się wiele ciekawych stanowisk archeologicznych, ale ambasady państw zachodnich zdecydowanie odradzają turystom podróże w te rejony za względu na duże niebezpieczeństwo ataków i porwań. W Bamjan znajdowała się największa na świecie rzeźba Buddy. W 2001 roku zniszczyli ją talibowie.
Źródło: tvp.info
MA