Dr Jarosław Szarek jeszcze na dobre nie wszedł w nową rolę prezesa Instytutu Pamięci Narodowej, a już jego oponenci wieszczą, że będzie złym szefem tej instytucji. Zarzut? Chęć skupienia się nowego prezesa na realizacji… ustawowych zadań IPN.
„Pod wodzą nowego szefa IPN czeka nas jeszcze intensywniejsze wypełnianie symbolicznej przestrzeni ołowianymi żołnierzykami wyklętymi, ekshumowanymi szkieletami bohaterów, absurdalnymi rekonstrukcjami typu husaria goni Turczyna spod Wiednia – wieszczy Rafał Kalukin na łamach newsweek.pl. Publicysta wprawdzie zgadza się z diagnozą dr. Szarka, że „świadomość historyczna zwłaszcza młodszych pokoleń jest katastrofalnie uboga”, ale nie zgadza się już z wizją „polityki historycznej, doskonale wpasowaną w typ perswazji uprawiany od lat przez PiS”.
Wesprzyj nas już teraz!
„Nic bowiem nie wskazuje, aby Instytut Pamięci Narodowej pod nowym kierownictwem miał czynić wysiłki na rzecz odbudowy powszechnej świadomości historycznej. Ze słów Szarka jasno wynika, że nie jest zainteresowany propagowaniem całego polskiego dziedzictwa, z jego bogactwem tradycji, blaskami i cieniami, ujętego w linearne procesy dziejowe pozwalające zrozumieć wpływ wydarzeń z przeszłości na kształt teraźniejszości. Jarosław Szarek – na co wskazują jego słowa – tak naprawdę nie widzi siebie na czele instytutu (czyli placówki badawczej).” – podaje na łamach newsweek.pl. I z trwogą dodaje, że celem dr. Szarka jest upowszechnienie „pamięci o polskich bohaterach” oraz „budowanie polskiego wizerunku”.
Być może zarzut wobec nowego prezesa IPN byłyby słuszny, gdyby nie fakt, że Instytut jest placówką badawczą, a jego działalność ma skupiać się na historii najnowszej. To „gromadzenie i zarządzanie dokumentami organów bezpieczeństwa państwa, sporządzonymi od 22 lipca 1944 r. do 31 lipca 1990 r., prowadzenie śledztw w sprawie zbrodni nazistowskich i komunistycznych, w tym zbrodni popełnionych na osobach narodowości polskiej lub obywatelach polskich innych narodowości, popełnionych w okresie od 8 listopada 1917 r. do 31 lipca 1990 r.”
IPN ma też prowadzić badania naukowe i edukować. Co więcej, to ustawodawca zobowiązał IPN do „poszukiwania miejsc spoczynku osób poległych w walkach o niepodległość i zjednoczenie Państwa Polskiego, poległych w walce z systemem totalitarnym lub wskutek represji totalitarnych i czystek etnicznych w okresie od 8 listopada 1917 r. do 31 lipca 1990 r.”
Na tym nie koniec, bo to właśnie IPN ma czuwać nad „upamiętnianiem historycznych wydarzeń, miejsc i postaci w dziejach walk i męczeństwa narodu polskiego w kraju i zagranicą oraz miejsc walki i męczeństwa innych narodów na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej w okresie od 8 listopada 1917 r. do 31 lipca 1990 r.” To także udostępnianie dokumentów z archiwum służb specjalnych PRL.
I właśnie dr Jarosław Szarek chce skupić się na sumiennym wypełnianiu tych zadań. Chce odnajdywać bohaterów walk o niepodległą Polskę mordowanych przez aparatczyków komunistycznego terroru i potajemnie grzebanych w bezimiennych mogiłach. Chce przywracać ich nazwiska i bohaterskie czyny do świadomości narodu polskiego oraz zarażać młodych miłością do Ojczyzny, której przecież nie brakowało Żołnierzom Niezłomnym.
Miejmy też nadzieję, że Instytut pod wodzą dr. Szarka, zajmie się poważnym zbadaniem wydarzeń w Jedwabnem. Antagoniści nowego Szefa IPN już okrzyknęli naukowca mianem oszołoma, bo śmiał sprzeciwić się grossowskiemu i antypolskiemu scenariuszowi. To pokazuje ilu jeszcze trzeba wysiłku, by narracja o tych tragicznych zdarzeniach nie pozostawiała żadnej wątpliwości zarówno co do liczby ofiar, jak i rzeczywistych jej sprawców. I redaktor Kalukin może spać spokojnie, „absurdalnych rekonstrukcji” z husarią na tle Wiednia, IPN zapewne nie przygotuje.
MA