Zdaniem posłów PiS, rządzący zarabiają za mało. Politycy obozu władzy zaproponowali więc podwyżki dla samych siebie. Chociaż w skali wydatków państwa zmiana nie będzie wyraźna, to wyższe zarobki polityków nie licują z deklarowanym przez partię rządzącą hasłem „dobrej zmiany” i jej troską o najuboższych. Pensje posłów wzrosną o kwoty, jakich nie zarabia spora grupa Polaków.
Jeżeli propozycje posłów Prawa i Sprawiedliwości wejdą w życie, to więcej zarobi prezydent, premier, marszałkowie, ministrowie, wiceministrowie, prezes NBP i NIK, Rzecznik Praw Obywatelskich, wojewodowie oraz parlamentarzyści i inni. Ponadto wypłatę otrzyma pierwsza dama (13540 zł), która dotąd nie inkasowała z budżetu państwa ani złotówki. Pensje trafią również do żon byłych prezydentów wybranych w wyborach bezpośrednich, tak więc zastrzyk gotówki nie trafi do Barbary Jaruzelskiej.
Wesprzyj nas już teraz!
Obecnie głowa państwa zarabia 20137 złotych. Zgodnie z propozycją polityków PiS pensja prezydencka ma wzrosnąć do 24619 złotych.
Z niecałych 17 tysięcy do ponad 24 tysięcy wzrosną zarobki premiera, marszałka Sejmu i Prezesa NBP. Ponad 5 tysięcy więcej otrzymają wicepremierzy oraz prezes NIK.
Najniższe – chociaż słowo to jest w tym wypadku nie na miejscu – podwyżki otrzymają parlamentarzyści. Pensje posłów i senatorów wzrosną o 2,7 tysiąca miesięcznie. Polacy zarabiający stawkę minimalną otrzymują o wiele mniej.
„Zmiana jest konieczna w celu zatrzymania procesu migracji profesjonalnych menadżerów z sektora publicznego do sektora prywatnego” – przekonują politycy PiS. O jakich jednak „profesjonalnych menadżerach” mowa w przypadku osób nominowanych na stanowiska z klucza politycznego lub ewentualnie wybranych przez naród? Nie wiadomo.
„Koryto+” – napisał na Facebooku komentujący całą sprawę Paweł Kukiz.
Źródło: Facebook, rmf24.pl
MWł