Przewodnicząca Frontu Narodowego, Marine Le Pen, zadeklarowała, że „wojna przeciw fundamentalizmowi islamskiemu jeszcze się nie zaczęła i jest czymś niezwykle pilnym, aby ją wypowiedzieć”, wskazując, że trzeba podjąć cały arsenał decyzji i akcji mających na celu zatakowanie żródeł tego fenomenu.
– Od tej chwili, do szoku i współczucia, musi być dodana akcja, konieczne działania prewencyjne i represyjne oraz najwyższa, totalna determinacja wytępienia plagi fundamentalizmu islamskiego – przekonywała Marine Le Pen.
Wesprzyj nas już teraz!
Głos zabrała także Marion Meréchal-Le Pen, deputowana Frontu Narodowego z departamentu Vaucluse w regionie Prowansja-Alpy-Lazurowe Wybrzeże. Parlamentarzyska stwierdziła, że wszystko wskazuje na to, iż jedyną odpowiedzią rządu na islamski terroryzm będzie przedłużenie stanu wyjątkowego, w którym nie korzysta się ze środków jakie daje do dyspozycji.
– Po ostatnim przedłużeniu stanu wyjątkowego zrezygnowano z rewizji administracyjnych i zakazu manifestacji (…) to jest tochę rozpaczliwe – wyjaśniała Marion Le-Pen, wyrażając życzenie, by rząd podąrzał konsekwentnie za swoją logiką.
– Przede wszystkim, stan wyjątkowy jest bandażowaniem krwotoku. Jeżeli nie podejmuje się trwałych pociągnięć politycznych, stan wyjątkowy pozostaje niczym innym jak tylko elementem komunikacji i informacji – twierdziła Marion Maréchal-Le Pen, podkreślając, że trzeba trwałych decyzji i działań w kwestii polityki migracyjnej, ochrony granic, polityki penalnej i więziennictwa.
– Nie ma woli wydalania radykalnych immów, zamykania radykalnych meczetów (…) trwałego przywrócenia granic i reflekcji nad prawem obywatelstwa z racji urodzenia się we Francji – alarmowała polityk.
– Co robi na terytorium francuskim obcokrajowiec z uregulowanym pobytem, kiedy był już wiele razy skazany? – pytała deputowana, twierdząc, że gdy ktoś jest obcokrajowcem z kartą pobytu i jest skazany przez sąd to karta pobytu powinna być mu zabrana. Jej zdaniem, logicznym jest brak akceptacji dla trzymania we Francji obcych przestępców.
Z kolei przewodniczący katolickiego stowarzyszenia Civitas, Alain Escada twierdził: „Trzeba uświadomić Francuzom, że ani świeczki, ani laurki nie są odpowiedzią na to co się dzieje na naszych oczach. Konieczne jest zidentyfikowanie odpowiedzialności, wracając do przyczyn terroryzmu i tego wszystkiego co się z nim wiąże.” – mówił.
Zdaniem Escady pierwszymi odpowiedzialnymi są ludzie polityki, zarówno prawicy jak i lewicy, od Nicolasa Sarkozyego poprzez Bernarda-Henri Lévy i Laurenta Fabiusa, którzy zorganizowali chaos na Bliskim Wschodzie na rzecz niefrancuskich interesów i wspierali siatki islamistów, które teraz działają tutaj.
Odpowiedzialnymi są jednocześnie Ci, którzy organizują do Europy masową imigrację, do której przenikają terroryści. Obie plagi łączą się w jedno, by mocno uderzyć w nasz kontynent, wraz ze współudziałem naszych rządów.
Odpowiedzialnym są także Ci, którzy mają obowiązek zapewnienia bezpieczeństwa Francuzom, a obstają przy służeniu ideologii wrogiej Francji, jak np. Patrick Calvar, szef Generalnej Dyrekcji Bezpieczeństwa Wewnętrznego (DGSI). W czasie przesłychania przed komisją parlamentarną w sprawie zamachów w 2015 r., stwierdził wprawdzie, że oczekiwano zamachów islamskich, ale domagał się przede wszystkim zwiększenia środków „do zajęcia się ultra-prawicą”.
Odpowiedzialnymi są też ci, którzy machiawilistycznie wykorzystują zamachy powołując się dowolnie na prawo, nie po to, by szkodzić terrorystom, tylko by móc kontrolować Francuzów w celu nałożenia kagańca prawdziwej opozycji.
Winnymi są również wszyscy poprawnie myślący, którzy w imię „nie dokonywania amalgamatu” sprzeciwiają się dodatkowym działaniom dla zachowania nieszkodzenia wszystkim, którzy zidentyfikowani są jako sympatycy Państwa Islamskiego, Frontu al-Nosra i innych tego typu organizacji islamskich.
– Prawdziwa odwaga polityczna zaczyna się przez powiedzenie Francuzom prawdy – deklarował Escada.
Ma się wrażenie, że socjalistyczny rząd, oprócz słownych zapewnień zwiększenia skutecznej walki z terroryzmem, w gruncie rzeczy chce prowadzić nadal dotychczasową politykę, bagatelizując zagrożenia zamachami. Mimo twierdzeń ekspertów, że terrorysta z Nicei opierał się na metodzie operacyjnej Państwa Islamskiego, minister spraw wewnętrznych, Bernard Cazeneuve oświadczył, że w stosunku do zamachowca Mohameda Lahouaieja-Bouhlela, nie moża wykluczyć, że był on niezrównoważonym osobnikiem, bardzo agresywnym, a jego psychologia świadczy o tego typu charakterze. Minister chce przez to powiedzieć, że atak był czynem niezrównoważonej osoby bez powiązania w siatką terrorystyczną. Przesłania takie nie przemawiają do francuskiego społeczeństwa. Według ostatniego sondażu przeprowadzonego przez Instytut IFOP dla Le Figaro, tylko 33 proc. Francuzów twierdzi, że ma zaaufanie do François Hollanda i rządu w sprawie stawiania czoła terroryzmowi. 99 proc respondentów uważa, że zagrożenie teroryzmem jest we Francji bardzo duże. 50 proc. badanych chce wzmocnienia stanu wyjątkowego, a zdecydowana większość (81 proc.) jest gotowa zaakceptować większą ilość kontroli i pewne ograniczenia wolności.
Franciszek L.Ćwik