Portal społecznościowy działa na zasadzie śledzenia użytkowników. Coraz więcej przykładów pokazuje, że bez naszej wiedzy Facebook gromadzi masę informacji, czerpiąc je z lokalizacji naszych smartfonów.
Amerykański portal Fusion.net opisał historię ojca, który poszedł na spotkanie młodzieży ze skłonnościami samobójczymi. Choć uczestnicy mieli być anonimowi, jednak kolejnego dnia mężczyzna zobaczył na Facebooku propozycję zawarcia znajomości z inną osobą uczestniczącą w tym spotkaniu. Poza znajdowaniem się w tym samym miejscu i o tej samej porze nie mieli ze sobą nic wspólnego. Podobne sytuacje zdarzają się, gdy Facebook proponuje zawarcie znajomości z osobami znajdującymi się w tej samej restauracji czy kawiarni.
Wesprzyj nas już teraz!
Początkowo rzecznik Facebooka przyznał, że dane lokalizacyjne są jednym z kryteriów proponowania znajomych, jednak później temu częściowo zaprzeczył.
Stosowanie tego mechanizmu niesie ze sobą zagrożenia. Może on powodować, że na przykład uczestnicy spotkania dla anonimowych alkoholików dzięki Facebookowi poznają tożsamość pozostałych osób. – W takim wypadku, kiedy anonimowość jest wpisana w istotę wydarzenia, takie sugerowanie zaproszenia do znajomych może stanowić naruszenie prywatności – powiedział „Rzeczpospolitej” dr Paweł Litwiński z Instytutu Allerhanda.
– Informacje o lokalizacji mogą być wykorzystane na wiele sposobów – stwierdził z kolei Wojciech Klicki z Fundacji Panoptykon. – Przykładowo pozwalają ustalić, że dana osoba często bywa w sklepie monopolowym, co z pewnością będzie ciekawą informacją dla jej ubezpieczyciela. Umożliwia to też np. ustalenie tożsamości członków demonstracji.
Informacje o tym, gdzie ktoś się znajduje, pozwala stwierdzić m.in. jakimi drogami ktoś jeździ do pracy, jaki ma światopogląd czy stan zdrowia. To często newralgiczne informacje.
Źródło: rp.pl
KRaj