Oburzenie rosyjskich komentatorów goszczących w popularnym programie telewizji publicznej wywołał Jakub Korejba. Dziennikarz znany jako orędownik Władimira Putina i autor tekstów wpisujących się w kremlowską narrację przypomniał o sowieckich zbrodniach na narodzie polskim. W odpowiedzi na jego słowa ze studia wyszedł jeden z uczestników programu.
Słysząc jak Polak krytykuje Rosję, jeden z uczestników rozmowy w rosyjskiej „Jedynce” rzucił w jego kierunku obelgi, po czym wyszedł. Z pewnością ostrzej zareagowałby słysząc kolejną wypowiedź, która dotyczyła historii.
Wesprzyj nas już teraz!
– Nie uda się wam zmusić nas Polaków, żebyśmy pokochali generała Czerniachowskiego, który zabijał naszych bohaterów. Rozstrzeliwał ludzi, którzy wcześniej przez 6 lat walczyli przeciwko hitlerowcom. Nie uda się wam zmusić nas, żebyśmy kochali Stalina – powiedział Jakub Korejba dodając, że rosyjskie cmentarze wojskowe na terenie Rzeczpospolitej nie wywołują takich emocji jak pomniki oficerów Armii Czerwonej.
W innym miejscu jeden z rosyjskich komentatorów mówił o komunizmie jako „o wierze religijnej”. Podobnie ocenił kult zwycięstwa, które co roku Rosja celebruje 9 maja.
– Pan wybaczy, ale mam swoją religię: rzymski-katolicyzm i nie mogę wierzyć w nic innego – odpowiedział mu Polak.
Co ciekawe, Jakub Korejba dał się jak dotąd poznać jako gorący orędownik Kremla i propagator moskiewskiej linii politycznej w Polsce. Już wcześniej jego wizyty w rosyjskich mediach budziły negatywne emocje wśród Rosjan.
„Zapowiedź usunięcia 500 radzieckich pomników to dowód, iż rząd postanowił prowadzić politykę zagraniczną na zasadzie przeciwko wszystkim. Tragiczna historia fatalnych polskich pomyłek zaprawdę lubi się powtarzać” – pisał na początku kwietnia na łamach portalu Sputnik żyjący w Moskwie polski politolog, który ukończył Moskiewski Państwowy Instytutu Stosunków Międzynarodowych, gdzie pracuje w Katedrze Stosunków Międzynarodowych i Polityki Zagranicznej Rosji.
W innym artykule ubolewał nad niechęcią części eurokratów do Władimira Putina i próbował przekonywać, że jego styl sprawowania władzy odpowiada ludziom w wielu państwach Starego Kontynentu.
Gdy Rosja dokonała aneksji Krymu i agresji na Ukrainę publicysta Sputnika, pozostającego głosem rosyjskiej propagandy polskojęzycznej, brał stronę Kremla i przekonywał do… korzyści płynących dla Ukrainy z utraty Donbasu.
Sytuacja do jakiej doszło w rosyjskiej telewizji z udziałem Korejby dowodzi, że nawet zmiękczony antykomunizm w wersji „soft” jest nie do zaakceptowania przez mainstreamowych dziennikarzy i komentatorów występujących w rosyjskiej telewizji publicznej. Sakralny wręcz stosunek do Armii Czerwonej nie może być naruszany przez obcokrajowca. Nawet takiego, który zwykle sprzyja Moskwie, a tym razem powiedział prawdę o przeszłości. Osoby o orientacji prorosyjskiej stają w takich sytuacjach przed „tragicznym konfliktem”. Albo w pewnym momencie sprzeciwią się popieranym dotąd jedynym racjom akceptowanym przez Kreml, albo sprzeciwią się prawdzie historycznej.
Michał Wałach