Przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker, lider Parlamentu Europejskiego – Martin Schulz i przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk 5 maja przedstawili ponury obraz Unii Europejskiej. Stwierdzili zgodnie, że blokowi 28 państw brakuje lidera. Narzekali, że w wielu krajach odżywa polityka nacjonalistyczna.
– Mamy wielu sprzedawców w Radzie Europejskiej i tylko kilku mężów stanu – mówił Martin Schulz, ubolewając nad polityką niektórych państw, które nie pomagają w przezwyciężeniu kryzysów w UE.
Wesprzyj nas już teraz!
Liderzy instytucji unijnych spotkali się 5 maja w Sali Horacjuszy i Kuracjuszy w Palazzo dei Conservatori na Kapitolu w Rzymie, w której podpisano Traktat Rzymski w 1957 r., inicjujący proces integracji ekonomicznej Europy. – Idea stworzenia jednego państwa UE, jednej wizji…była iluzją – tłumaczył Donald Tusk, który ma za zadanie znaleźć konsensus i przywrócić spójność państw UE.
Pomysł stworzenia jednolitej i zgodnej UE legł w gruzach w obliczu ostatnich kryzysów, zwłaszcza imigracyjnego i ekonomicznego. – Mamy pełnoetatowych Europejczyków, jeśli chodzi o podejmowanie decyzji i półetatowców, jeśli chodzi o wkład do polityki europejskiej. Teraz mamy zbyt dużo Europejczyków w niepełnym wymiarze czasu – ubolewał szef KE, odnosząc się do nowych państw członkowskich, które uzyskały najwięcej funduszy unijnych, a które sprzeciwiają się kwotowemu rozmieszczeniu imigrantów.
Tusk z kolei żalił się, że przedstawiciele niektórych państw „czasami w bardzo irytujący sposób” przeciwstawiają się wspólnej polityce imigracyjnej.
Juncker, były premier Luksemburga, który przez ponad trzydzieści lat miał wpływ na decyzje w sprawie pogłębienia integracji struktur unijnych wspominał, że dawniej, gdy tworzono unię gospodarczą i wspólną walutę euro wszyscy pracowali zgodnie. Teraz tej zgodności po prostu nie ma. Ubolewał, że obecnie obywatele UE nie rozumieją, czym jest Unia Europejska i co stara się osiągnąć.
Z kolei kanclerz Angela Merkel – która jeszcze klika miesięcy temu ochoczo witała przybyszy z Bliskiego Wschodu i Afryki – na wspólnej konferencji prasowej z premierem Włoch Mateo Renzi zaapelowała do polityków europejskich, by teraz lepiej chronić granice Europy. Tłumaczyła, że w przeciwnym razie grozi nam „powrót do nacjonalizmu.”
Z drugiej strony szefowa niemieckiego rządu zganiła Austriaków i inne państwa, budujące ogrodzenia na granicach. Tym samym poparła stanowisko Rzymu, obawiającego się, że w obliczu uszczelnienia granic, Włosi sami będą musieli zająć się uchodźcami, wybierającymi ich kraj jako główny szlak tranzytowy.
Włochy naciskają na NATO, aby zaczęło patrolować wybrzeże Libii, skąd latem ma napłynąć dużo imigrantów. Renzi proponuje również, aby UE podpisała umowę podobną do porozumienia z Turcją i w ten sposób zahamowała napływ uchodźców do Europy z Afryki.
Zdaniem premiera Włoch, konieczne staje się opracowanie „Planu dla Afryki.” Renzi namawia do większych inwestycji na kontynencie, co miałoby się przełożyć na ograniczenie odsetka ludzi biednych, by nie opuszczali oni Afryki. Kwestią sporną między Włochami a Niemcami jest sposób finansowania tego planu. Berlin nie chce emisji kolejnych europejskich obligacji.
W piątek z przywódcami instytucji unijnych spotkał się papież Franciszek, który krytykuje mieszkańców Europy za obojętność na los uchodźców.
Źródło: euractiv.com
AS